Przewróciłam się na drugi bok, naciągając kołdrę na
głowę. Budzik rozdźwięczał w moim pokoju, a jego irytujący dźwięk wręcz
sprawiał, że moja głowa miała ochotę eksplodować.
Zacisnęłam zęby, starając się uspokoić. Policzyłam w
myślach do trzech, ale tykający budzik rozpraszał mnie z każdą kolejną sekundą.
- No już! – warknęłam, wyplątując się z cudownie
pachnącej kołdry i złapawszy budzik, cisnęłam nim w najbliższy kąt.
Ciszę jaka nastała przywitałam z ogromną,
niewyobrażalnie wielką ulgą.
Czując, że już nie zmrużę oka, ziewnęłam głośno i
nałożywszy na stopy puchate kapcie, zeszłam na dół do kuchni.
Tam zastałam jeden z najpiękniejszych widoków w moim
życiu.
Liam i Zayn siedzieli obok siebie przy stole pełnym
niesamowitych, cudownie pachnących smakołyków. Roiło się od słodkich
naleśników, świeżych bułeczek i kiełbasek.
Wbrew woli uśmiechnęłam się lekko.
Babcia zadowolona, pokazując chłopakom swoje
zdolności kuchenne, położyła naprzeciwko ich kubki z parującą, owocową herbatą
i zachęcała do jedzenia i kosztowania.
Niespokojnie spojrzałam na twarz Zayna, który
dzisiejszej nocy szloch wtargnął się do mojego pokoju i zakodował w głowie.
Niemal od razu poczułam mocny uścisk w gardle, widząc jego sińce pod oczami i
czerwone od płaczu oczy. Nie uśmiechał się. Wyglądał jak siedem nieszczęść.
Wziął do ręki jedną gorącą bułeczkę i zaczął ją wolno żuć.
Liam z kolei uśmiechał się szeroko. Jeszcze nigdy go
nie widziałam tak szczęśliwego.
Cóż, za ironia losu, czyż nie?
Jeden z nich był smutny, przytłoczony.
Drugi z kolei szczęśliwy i tętniący życiem.
- No, witaj, wnusiu! – zostałam zdemaskowana przez
babcię, która natychmiastowo kazała mi się przyłączyć i zjeść wraz z chłopcami.
- Cześć, Vi – mruknął Li, przeżuwając naleśnik z
nutellą.
- Masz… czekoladowe wąsy! – poinformowałam go,
zanosząc się szczerym śmiechem.
Niemal od razu przypomniałam sobie nasze pierwsze
spotkanie. Właśnie wtedy, siedząc w kawiarence, Liam miał wąsy z bitej
śmietany. Tego dnia pierwszy raz się zaśmiałam, odkąd TO się stało; odkąd Patrick
zniknął, a ja wyjechałam do babci.
Babcia przyłączyła się do śmiania ze mną, a chłopak
udając naburmuszonego, wytarł swoje dzieło serwetką w kwiatki.
Zabrałam się za jedzenie, układając w głowie pewien
plan.
Zamierzałam zadzwonić do Faye, chcąc jakoś wyjaśnić
tą sprawę. Byłam pewna, że nie powinnam się wtrącać, aż do teraz. Coś się
działo, a ja nie mogłam czekać bezczynnie.
Może Li porozmawiałby z Zaynem? A nuż by nam się
udało tych dwojga pogodzić?
Na pewno poszło o jakąś błahostkę…
Chociaż Malik wczoraj wyraźnie powiedział, że moja
serdeczna przyjaciółka całowała się z innym.
No i już. Bum. Ogromny mętlik w mojej głowie, a ja
nie jestem pewna co robić.
Dokończyłam naleśnika i wypiłam przyjemnie ciepłą
herbatę, która mnie ogrzała.
Chłopaki nie skończyli jeszcze jeść wręcz wyglądali
jakby mieli zamiar wyczyścić wszystkie talerze do ostatnich okruszków.
Postanowiłam w tym czasie wziąć orzeźwiający
prysznic i się ubrać. Ruszyłam na górę. Wyciągnęłam z szafy dżinsy i moją
ulubioną, ciepłą szarą bluzę, oraz bieliznę.
Stałam pod strumieniem gorącej wody, czując jak moje
ciało rozluźnia się. Wzięłam potężny wdech i wypłukawszy włosy z szamponu,
wytarłam się i stanęłam przed zaparowanym lustrem.
Dotknęłam kamyczka na łańcuszku zawieszonym na mojej
szyi, i jak zwykle starałam się walczyć ze słonymi łzami, napływającymi do
moich oczu.
Dlaczego ten cholerny dupek wszystko zepsuł? Nie
potrafił walczyć? Czy on naprawdę mnie jeszcze kochał?
Uspokoiwszy się, wykonałam poranną toaletę, ubrałam
się i wyszłam na zewnątrz gdzie zastałam Zayna, ubierającego swoją skurzaną
kurtkę.
- O, gdzie się wybierasz? – zaciekawiłam się od
niechcenia choć ciekawość zżerała mnie od środka.
- Na spacer – odparł, rzucając mi łagodne
spojrzenie. – Muszę się przejść.
- Zayn…
- Tak, Vi, nie będę Cię kłamał. Wszystko się wali. –
odpowiedział, zaciskając pięści. – Poradzę sobie. Dziękuję za troskę.
- Wszystko będzie dobrze. – zapewniłam, o dziwo w to
sama wierząc. – Zobaczysz, Maliku, wszystko będzie dobrze.
Lekko się uśmiechnął i niepewnie do mnie podszedł.
Przyjacielsko go uścisnęłam.
‘’Wszystko będzie dobrze’’ – powtórzyłam sobie w
myślach.
***
Gdy tylko Mulat przekroczył próg, natychmiast
wtajemniczyłam Liama w swój plan. Obydwoje pomogliśmy babci pozmywać naczynia,
a potem wykonałam telefon do swojej przyjaciółki.
- Halo? – jej głos wydawał się inny. Oziębły,
pozbawiony uczuć. – Kto mówi?
Zatkało mnie tak że nie mogłam wydusić ani jednego
słowa. W końcu wzięłam się w garść i palnęłam:
- To ja, Vi. Masz chwilkę?
- Taaak. – odpowiedziała po dłuższej chwili ciszy. –
Co się stało?
- Wpadniesz do mnie na kawę? – mówiłam szybko i
niezrozumiale. Chciałam to mieć za sobą.
To takie dziwne uczucie kiedy rozmawiasz ze swoją
własną przyjaciółką i czujesz się tak niekomfortowo, że najchętniej odłożyłabyś
słuchawkę.
- Jasne. – usłyszałam odpowiedź, a potem rozłączyła
się. Tak nagle i niespodziewanie.
Zmarszczyłam brwi, niepewnie odkładając telefon na
komodę i rzucając nerwowe spojrzenie Liamowi.
Skoro powiedziała: Jasne to raczej wpadnie, czyż nie? Starając się czymś zająć myśli skierowałam się do kuchni gdzie wyciągnęłam dwa kubki i zagotowałam wodę na kawę w
czajniku.
Choć usilnie starałam się nie przejmować Liamem,
który stał, patrząc uważnie na każdy mój ruch, nie udało mi się ukryć
podenerwowania.
- Zaraz przyjedzie. – poinformowałam go spokojnym
tonem.
- Vi, jak się masz? – zapytał mnie, a jego troskliwy
wyraz twarzy niemal sprawił, że miałam ochotę się rozpłakać i mocno do niego
przytulić.
Jednak opanowałam się i uniosłam wysoko podbródek.
Nie mogę płakać. Nie mogę płakać. Nie mogę płakać.
Nie będę płakać. Nie będę płakać. Nie będę płakać.
- Mam się świetnie choć sprawa z Faye i Zaynem mnie
przerasta. – odpowiedziałam mu, zalewając kawy w kubkach. – Dzięki.
- Przecież widzę, że masz się fatalnie i to nie
tylko przez Faye i Zayna. – natychmiast wtrącił, nie spuszczając ze mnie tego
troskliwego wzroku.
Zagryzłam mocno wargę.
- Harry się odzywał?
Ałć. Trafił w mój czuły punkt. Czemu rozpoczyna ten
drażliwy i bolesny dla mnie temat?
Oparłam się spokojnie o blat i zerknęłam przez okno.
Zauważam jak na moje podwórko wjeżdża czerwony motor.
Dostrzegam Księcia Louisa w czarnej skórze i jasnych
dżinsach. Uśmiecha się olśniewająco, zatrzymując swój pojazd i odwracając się w
stronę siedzącej za nim dziewczyny.
Tak, to Faye choć w żadnym stopniu nie przypomina mi
mojej Faye.
Jej włosy są rozpuszczone i okalają jej nagie
ramiona. Nie ma na sobie nawet szalika, a przecież na dworze jest cholernie
zimno!
Uważniej jej się przyglądam. Ma wysokie, czarne
kozaki ze skórki oraz czarną, obcisłą sukienkę sięgająca ledwie do połowy ud!
Ma ciemny, mocny makijaż i krwistoczerwone usta.
Czule klepie Louisa po plecach, posyłając mu chłodny
uśmiech. Chłopak tylko puszcza do niej oczko, a potem odjeżdża.
Zaskoczona, nieruchomo, patrzę jak moja własna
przyjaciółka wyciąga papierosa z kieszeni i odpala go. Zaciąga się, by po chwili
wypuścić z ust obłoczki dymu. Zmrużyła swoje na ciemno pomalowane oczy i zaciąga
się jeszcze dwa razy by potem zdeptać swoim obcasem niedopałek i rusza do
drzwi.
Dokładnie dwie minuty później, słyszę trzask
otwieranych drzwi. Stukot jej obcasów odbija się echem po całym domu.
- Faye? – zaskoczony i równie zamurowany jak ja Li,
szeroko otwiera oczy, uważnie patrzą na moją przyjaciółkę. – Faye?
- Tak, to ja. – jej głos jest równie oziębły jak
przez telefon. Przepchała się koło Liama i powitała się ze mną machnięciem ręki. –
Zrobiłaś kawę, tak?
Kiwnęłam potulnie głową, zagryzając mocniej wargę.
- Faye… - zaczęłam, ale nie mam zielonego pojęcia co
powiedzieć. Czuję się zagubiona. Przenoszę zakłopotany wzrok na Liama, ale on
wciąż stoi wmurowany, z szeroko otwartą buzią. W innej sytuacji pewnie by mnie
rozśmieszył. Teraz nie byłam w stanie nawet sama przymknąć swojej szeroko
otwartej buzi.
- Wybaczcie za wczoraj. – odparła, sięgając po kubek
ze swoją kawą i upijając łyk. – Takie tam nieporozumienie.
- Co się stało? – wypaliłam zamiast ugryź się w
język.
Uniknęła mojego spojrzenia.
- Nic takiego… Właściwie to Zayn…
- Co Zayn? – usłyszeliśmy w progu.
Obok wciąż zamurowanego Liama, stał Mulat.
Spodziewałam się zimnego wzroku on jednak patrzył z pewnym bólem na swoją
ukochaną, nieco się garbiąc.
- Co tu robisz? – Faye niemal prychnęła w jego
stronę. Jednak udało mi się zauważyć, że złagodniała. Odstawiła kubek z kawą na
blat, niepewnie patrząc na swojego chłopaka.
- Spokojnie – poprosiłam błagalnym tonem, stając
obok swojej przyjaciółki. – Nie kłóćcie się, błagam!
Obydwoje zamilkli, unikając swoich spojrzeń.
Ten widok niemal sprawił że ogromna gula w moim
gardle, uniemożliwiła mi dalszą część wymowy.
Zacisnęłam z rezygnacją wargi i odwróciłam się do
nich plecami, chcąc się uspokoić.
- Być może to niemiłe z naszej strony – rzekł Li,
najwyraźniej odbierając pałeczkę. Byłam mu wdzięczna. ‘’Jak zawsze’’ –
podpowiedział mi głos w mojej podświadomości. – ale chcielibyśmy wraz z Vi
wiedzieć chociaż co się stało. Bądź co bądź wczoraj pokłóciliście się tutaj,
jakby w nas w to już wtajemniczyli. Co się między wami dzieje?
Zayn uciekał wzrokiem, skupiając go na wszystkim
innym tylko nie na swojej dziewczynie, a ta czyniła to samo.
- Nie chcecie nam powiedzieć?
- Dobra. – mruknęła Faye, unosząc wzrok na niego i
głośno przełykając ślinę. – Wczoraj was zostawiłam, ponieważ… zadzwonił do mnie
mój były chłopak. Jason. Chce wciąż bym była jego dziewczyną. Od tygodni
wydzwania do mnie i smsuje. Chciałam mu dać jasno do zrozumienia, że kocham
kogoś innego i żeby dał sobie spokój. Nie docierało do niego przez smsy,
dlatego się z nim umówiłam. Jednak… J mnie pocałował. Niespodziewanie gdy tylko
stanęłam przed nim, przyciągnął mnie do siebie i pocałował. – było słychać w
jej głosie nutkę irytacji.
Niepewnie podsunęłam się do blatu, opierając się o
niego i nie ufając swoim nogom, które niepewnie zaczęły drżeć.
- Nie odepchnęłaś go. – odparł Mulat lodowato,
wreszcie zaszczycając ją spojrzeniem.
- Odepchnęłam! – natychmiast wtrąciła. – Tylko ty
tego nie widziałeś! Swoją drogą dziękuję, że mnie śledziłeś. Uświadomiłeś mi właśnie,
że w pełni mogę ci ufać!
- Ja się po prostu martwiłem! Kocham Cię i
najważniejsze jest dla mnie Twoje szczęście! A ja zobaczyłem ciebie
spanikowaną, nagle uciekającą w drugą stronę, sam spanikowałem! Chciałem
wiedzieć czy nic ci nie grozi.
Zamilkł, nabierając do płuc potężnego wdechu.
Nastąpiła cisza.
Moja przyjaciółka zagryzając wewnętrzną stronę
policzka, dopiła kawy i ruszyła ku drzwiom.
- I jeszcze jedno – zatrzymał ją Malik, naciskając
na każde słowo. – pamiętaj, że się nie poddam. Będę Cię błagał o wybaczenie do
końca swoich dni. Bo jesteś dla mnie wszystkim.
Drzwi trzasnęły, zapowiadając najgorszą i jedną z
najdłuższych cisz w moim życiu.
***
2:34,
noc.
Cicho westchnęłam, otulając się bardziej kołdrą. Od
kilku godzin przekręcam się z jednej strony na drugą i moje starania idą na
marne. Nie potrafię zasnąć.
W końcu się poddałam. Niezwykle przemęczona wstałam
z łóżka, wiedząc, że i tak nie zasnę.
Ubrawszy gruby sweter, schodzę po cichu na dół,
uważając by nie obudzić babci. Przekręcam kluczyk i wychodzę na zewnątrz.
Natychmiast wita mnie chłodny wiatr, a ja dostrzegam
jak z nieba prószą białe płatki śniegu.
Mimowolnie się uśmiecham i siadam na schodkach,
przymykając powieki i rozkoszując się chłodnym mrozkiem, otulającym moje ciało.
Z początku ignoruję jakiś dziwny szelest obok mnie,
ale po chwili staje się on coraz głośniejszy i drażniący.
Niepewnie uchylam jedną powiekę i zamurowana,
odsuwam się do tyłu.
Jakaś postać idzie prosto na mnie. Nie mam pojęcia
kto to. Dostrzegam jedynie ciemne dżinsy oraz czarną kurtkę i głowę opatuloną
kapturem.
To Liam?
Nie.
Więc kto?
Postać jest już wystarczająco blisko, ale wciąż nie
mogę się dowiedzieć kim jest. Mimo wszystko nie odczuwam strachu.
Nie boję się.
- Tęskniłem.
Słyszę głos za którym tak tęskniłam. Wielbiony,
zachrypnięty, sprawiający, że na moim ciele natychmiast pojawia się mnóstwo
pajączków.
Podskakuję, nie kontrolując swoich emocji. Serce
dudni mi w piersi. Podbiegłszy do niego, ściągam mu kaptur i dopiero teraz
wierzę i widzę.
Jego loki rozwiane są na wszystkie strony, tworząc
artystyczny nieład.
Zielone tęczówki tętnią bólem i tęsknotą.
A usta wygięte są w lekkim, ledwie dostrzegalnym
uśmiechu.
Od razu wyczuwam zapach mięty.
Nie powstrzymuję łez.
Przyciągnąwszy mnie do siebie, całuje w czoło.
- Wybaczysz mi? – spytał szeptem, nie odrywając
swoich miękkich, ciepłych warg od mojego czoła.
Zaciskam dłonie na jego kurtce, zaciskając powieki.
- Za co? – mój głos drży.
Jego kciuki powoli wycierają moje słone łzy z
zamarzniętych policzków.
- Za wszystko, Vi. – odpowiedział. – Wybaczysz mi?
Zacisnęłam wargi i kiwnęłam lekko głową.
- Vi…
- Dlaczego wróciłeś? – spytałam, i podniosłam wzrok. –
Dlaczego, Harry, wróciłeś?
- Bo cię szaleńczo kocham. Nie wyobrażam sobie życia
bez Ciebie. – odpowiedział niemal natychmiast. – Jestem dupkiem.
- I to wielkim! – potwierdziłam, nagle czując
ogromną chęć by walnąć go prosto w nos. Miałam go ochotę rozerwać na strzępy, ale... w z drugiej strony nie potrafiłam. Tęskniłam za nim. I to bardzo. I myśl, że powrócił... Do mnie, bo mnie kocha...
- Wiedz, że ten dupek chce żebyś mu wybaczyła… Jest
jeszcze możliwe, że mnie pokochasz?
Niespodziewanie walnęłam go w ramię z całej siły.
- Idioto, kocham Ciebie cały czas! – nie starałam
się nawet powstrzymać krzyku.
Uśmiechnął się tak cudownie, że zmiękły mi kolana.
Ponownie przyciągnął mnie do siebie, a potem… wlepił swoje wargi w moje.
Na początku nie zdawałam sobie sprawy co się dzieje.
A potem z ogromną zachłannością odwzajemniłam pocałunek.
Słodki, gorący, przepełniony tęsknotą i miłością
pocałunek, który sprawił, że moje serce wariowało w piersi.
- Kocham Cię – wymruczał, z ustami na moich.
----
I jak się Wam podoba nowy rozdział? Ślicznie dziękuję za komentarze! Buziaki! :*