Faye wciąż nie mogła uwierzyć, że Zayn przyszykował dla niej
niespodziankę. Teraz siedząc w jego samochodzie, umierała z ciekawości gdzie ją
zabiera.
Rzuciła mu nerwowe spojrzenie, a on jedną ręką złapał jej dłoń i
splątał jej palce ze swoimi. Zauważyła jak na jego wargi wpływa szeroki
uśmiech.
- Gdzie mnie zabierasz? - nie wytrzymała i zapytała go. Jej ton
był lekko podniesiony.
- Niespodzianka - odpowiedział tajemniczo, skręcając w ciemną
uliczkę.
Chwilę później ku wielkiej uldze dziewczyny, Mulat zatrzymał się.
Zaparkował samochód na chodniku, obok starego i opustoszałego domu.
- To... ta niespodzianka? - wyszeptała, marszcząc brwi. Nie
dowierzała własnym oczom. Budynek był opustoszały i szczerze mówiąc wyglądał
przerażająco. - Nie wygląda to dobrze, Zayn.
Wysiedli z samochodu.
Faye natychmiast owinęła swoją szyję gryzącym, grubym szalem.
Chłodny wiatr owinął się wokół niej, sprawiając, że dostała gęsiej skórki.
Odwróciła się z pytającym wyrazem twarzy i wpatrywała w poczynania swojego
chłopaka.
Wyjął z bagażnika auta wielką torbę, którą zarzucił na ramię i
wepchnął sobie pod pachę gruby koc. Uśmiechnął się do niej kiedy ich spojrzenia
się spotkały.
- Wchodzimy? - mrugnął do niej okiem i złapawszy jej dłoń,
pociągnął do ciemnego pomieszczenia.
Śmierdziało tu wilgocią. W ciemnym kącie zauważyła rudego kota,
który gdy tylko ją zauważył wyskoczył zwinnie przez okno.
Opuściła wzrok na ich splecione dłonie i zmarszczyła czoło.
Świadomość, że straciła panowanie nad kotami napawało ją strachem. Nie
wiedziała dlaczego tak się działo. Nie wiedziała już niczego.
- Ej, uśmiechnij się - wyszeptał Zayn, musnąwszy swoimi ustami jej
policzek.
Poprowadził ją na górę po schodach, a następnie stanął przed
drabinką, która prowadziła na dach budynku.
- Kto pierwszy?
- Ja. - odpowiedziała pewnie i zaczęła wspinać się po drabince.
Tak. Czuła jego palące spojrzenie na swoich... pośladkach. - Zayn!
- No co? - zapytał niewinnie, przegryzając uroczo wargę. -
Podziwiam widoki.
- Jak zaraz nie przestaniesz to...
- To co?
Rzuciła mu karcące spojrzenie i wspięła się szybciej, aż w końcu
wdrapała się na dach. Zszokowana otworzy szerzej buzię, widząc mnóstwo
świeczek. Palących się świeczek, rozłożonych tak by wyglądały jak ogromne
serce.
Usłyszała ciche sapanie Mulata i masę przekleństw gdy próbował
wdrapać się z ciężką torbą i kocem pod pachą.
- Nie radzisz sobie? - tym razem ona zapytała niewinnie,
uśmiechając się łobuzersko. Powstrzymała się od wybuchnięcia śmiechem.
- Oczywiście, że sobie radzę - mruknął rozzłoszczony, rzucając
mocno koc i torbę na bok. Wdrapał się w końcu i rzucił jej pytające, pełne
miłości spojrzenie. Jeszcze przed chwilą zły teraz pełen troski i spokoju
patrzył na jej reakcję na to co tutaj przygotował.
Romantyczna kolacja na dachu, w świetle księżyca i gwiazd. Wokół
pachnących wanilią świeczek. Pod grubym kocem. Razem. Zayn i Faye.
Oniemiała, uśmiechnęła się do swoich myśli, przenosząc wzrok na
pełnię Księżyca. Nic nie świadoma zadrżała z zimna, a chwilę później poczuła
jak gruby koc zwisa na jej ramionach. Czuła również jak Zayn od tyłu przyciąga
ją do siebie i kładzie swoją głowę na jej ramieniu.
- I jak? - zapytał cicho, łaskocząc jej szyję swoim słodkim
oddechem.
- Cudownie. - odpowiedziała, zamykając powieki. Doskonale teraz potrafiła
wyczuć jego perfumy. Mocne i kuszące. Uwielbiała je.
- Mam czekoladki. - ucałowawszy ją pospiesznie w szyję, wrócił po
torbę. Wyciągnął z niej tabliczkę czekolady, uśmiechając się szeroko. Następnie
wyciągnął dwa kieliszki i butelkę wina.
- Ale mi czekoladki - prychnęła, kucając obok niego. Chwilę
wpatrywali się w swoje oczy, aż chłopak pochylił głowę i połączył ich usta w
namiętnym pocałunku.
Nie było już zimno. Ciszę wypełniały ich oddechy. Wtuleni w
siebie, otuleni jednym kocem patrzyli w Księżyc. Rozmawiali o wszystkim.
Tak bardzo się kochali.
***
Zerknęłam na wyświetlacz telefonu i z zaskoczeniem zauważyłam, że
jest już 3:45. Droga zajęła nam więcej niż myślałam.
Choć na zewnątrz wyglądałam na spokojną i opanowaną, wewnątrz
zżerał mnie strach i poczucie winy. Zostawiłam wszystkich bez jakiejkolwiek
wiadomości.
Nie chciałam uciekać. Nie mogłam uciekać.
Ten odrażający potwór w każdej chwili mógł skrzywdzić moich
bliskich, na których naprawdę mi zależało. A ja? Nic nie mogłam zrobić, będąc
tak daleko od nich. Nie mogłam ich chronić, nie będąc przy nich.
Rzuciłam rozzłoszczone spojrzenie na Gabriela i
Harry'ego, którzy szli przed mną do starego, drewnianego domku, w którym teraz
mieliśmy się kryć. Rozmawiali jak starszy kumple.
Ponownie wyciągnęłam telefon i myśl, że Liam nie dał jeszcze
żadnego znaku życia od naszej ostatniej rozmowy sprawiła, że kolejna dawka
strachu oblała mnie, nie pozwalając pozbierać myśli. Czułam się tak...
beznadziejnie. Tak nijako. Nic nie mogłam zrobić. Nic, prócz ucieczki? To nie
wydawało się sensowne. NIE CHCIAŁAM UCIEKAĆ. Chęć by zawrócić do domu była taka
silna.
Zagryzłam mocno wargę, zatrzymując się i rzucając spojrzenie na
pełnię Księżyca.
- Vi? – dobiegł mnie zachrypnięty głos mojego chłopaka.
Nie otworzyłam jednak oczu. Pozwoliłam by zimny, nocny wiatr
owinął się wokół mnie. Sądziłam, że dzięki odrobinie chłodu odzyskam resztki
rozumu. Że ten nocny chłód będzie czymś w rodzaju zimnym prysznicem.
- Wszystko w porządku?
Jego absurdalne i nie na miejscu pytanie spowodowało, że niemal
prychnęłam. Wreszcie otworzyłam powieki i odwróciłam się.
Nie spodziewałam się, że stoi tak blisko. Czubki naszych butów
stykały się, a jego zielone tęczówki wpatrywały się we mnie. Czułam się jakby
jego wzrok mógł mnie prześwietlić – że teraz, patrząc mi w oczy, wszystko wie.
Prześwietla moją duszę.
Zmarszczyłam czoło, spuszczając wzrok na swoje dłonie, które Harry
teraz delikatnie muskał swoimi długimi palcami.
Próbowałam się skupić, uspokoić. Jednak złość w moim ciele
buzowała nerwowo. Myśli nie chciały się pozbierać.
- Nie chcę uciekać. – wyszeptałam cicho.
- Nie mamy innego wyjścia! – natychmiast odparł, nie spuszczając
ze mnie czujnego wzroku.
Fakt, że był taki opanowany i pewny siebie sprawiła, że wpadłam w
większą złość.
- Są inne wyjścia, Harold. Tylko ty nie chcesz ich do siebie
dopuścić. – rzekłam, odchodząc kilka kroków. Zacisnęłam wargi, a wiatr rozwiał
moje włosy.
- Niby jakie? Chcesz walczyć? – jego głos stał się niemal równie
zimny jak ta noc. – Gdybym nie pojawił się z Gabrielem na czas już byś nie
żyła. Nie radzisz sobie z Motiną, Vi. Daruj sobie myśl, że będziemy z nią
walczyć.
- Nie potrafisz nawet uszanować mojej decyzji. – mruknęłam
rozzłoszczona coraz bardziej. – Nie potrafisz zrozumieć, że zależy mi na
bliskich? Nie chcę ich stracić! A uciekając, na pewno ich stracę! Będzie mnie
szukała! Doskonale wie ile dla mnie znaczą bliscy. Zabije… no nie wiem… może
zacznie od mojej babci? Nic nie świadomej babci? – w moich oczach stanęły łzy,
ale nie pozwoliłam im się wydostać. Nie mogłam pozwolić sobie na chwile
słabości. – To sprawi, że tam wrócę. Zbawi mnie, zabijając moich bliskich. Nie
lepiej będzie jak od razu będę tam gdzie ona? Niech mnie weźmie, Harry. Ale
niech nie zabija ludzi, których kocham.
Stał niewzruszony, a jego wzrok stawał się coraz to chłodniejszy i
pozbawiony emocji.
Co się z nim działo? Wyglądał inaczej niż zwykle. Wariowałam? Czy
może naprawdę coś z nim było nie w porządku?
- Nic nie rozumiesz – warknął. – VI, ONA CIĘ ZABIJE!
- Rozumiem wszystko! – odwarknęłam, podchodząc bliżej niego. – To
ty nic nie rozumiesz.
Niespodziewanie złapał mnie swoimi dłońmi za ramiona i zaczął mną
trzepać. Mocno i silnie.
Zacisnęłam powieki i wydostając się z jego uścisku, wymierzyłam mu
w twarz siarczysty policzek.
- Co to ma znaczyć?! – zapytał głośno, łapiąc się za policzek.
Patrzył na mnie zimno, szeroko otwartymi oczyma. – Dlaczego to zrobiłaś, Vi?!
- Dlaczego ja to zrobiłam? Dlaczego TY to zrobiłeś?
- O co ci chodzi?
- Harry, daj mi spokój!
- Nie dam ci spokoju! – krzyknął, znów do mnie podchodząc. Złapał
mnie za dłonie, które mocno ścisnął. Na jego policzku widniał czerwony ślad. –
Nie masz pojęcia ile dla mnie znaczysz… Nie pozwolę by TO COŚ cię zabiło.
Zrozum.
Oparł swoje czoło o moje i przymknął powieki. Uczyniłam to samo.
Nasze oddechy zaczęły się mieszać, tworząc mieszankę słodkiej i
miętowej woni.
Serce dudniło mi w piersi, a ciało drżało z nadmiaru dziwnych i
mieszających się emocji.
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że przed chwilą poniosły nas
emocje. Złość. Czy to wszystko przez tego potwora? Czy on prócz zabicia mnie
planował również zniszczyć mój związek z Harry’m? Może próbowała mnie odgrodzić
od wszystkich, na których mi zależy?
Teraz pozwoliłam łzom płynąć.
- Vi…
- Harry – wyszeptałam i wtuliłam się w niego, mocniej go
obejmując. Chciałam by melodia, jaką tworzyło jego bijące serce mnie uspokoiła.
By zapach mięty odurzył mnie całą, tworząc mętlik w głowie, ale chwilę gdy
wszystko dookoła znika.
- Kocham Cię. – jego wargi musnęły płatek mojego ucha, a następnie przeniosły się na szyję. Zaczął
składać tam gorące pocałunki.
Milion pajączków zaczęło pełzać po moim ciele.
Wsunęłam dłoń w jego loki, rozkoszując się ich miękkością.
- Ja Ciebie też kocham – wymruczałam, otwierając oczy i
napotykając zielone tęczówki pełne miłości. – Ale proszę Cię pozwól mi wrócić.
Pozwól mi walczyć.
- Nie mogę ci na to pozwolić – odparł, pewnym siebie głosem. – Bo
wtedy Ciebie stracę.
- Wciąż nic nie rozumiesz. Harry, nie chcę stracić bliskich.
- Nie stracisz.
- Skąd ta pewność?
- Zaufaj mi.
Teraz czułam się jakbym wpadła w jego pułapkę. Wystarczyły te
słowa bym natychmiast zamilkła.
Tylko dziwny skurcz w brzuchu sprawił, że skrzywiłam się.
Czy to możliwe, żebym mu nie ufała?
Jego wargi znajdowały się na tyle blisko moich, że śmiało mogliśmy
się pocałować. Pragnęłam by nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku.
Jednak coś…
Odwróciłam głowę i odsunęłam się.
- Gabriel znalazł tutaj jakiś schowek ze starymi książkami. Może
znajdziemy tu jakąś informację jak… ją zabić? Na jednej z ksiąg widnieje jej
obrazek. Chyba w końcu znaleźliśmy to czego szukaliśmy.
Zwróciłam na niego pełne nadziei spojrzenie.
- Jeżeli nic nie znajdziemy, obiecuję, że jutro nad ranem zawiozę
Cię do domu. – rzucił nerwowo, patrząc w moje oczy. – Zgadzasz się?
- Tak. – odpowiedziałam natychmiast i ruszyłam do drzwi. – Trochę
tu zimno. Idziemy do środka?
- Chodź. – wymruczał i przyciągnąwszy mnie do piersi, ucałował w
czółko. – Zrobię ci gorącej czekolady.
- Dziękuję.
***
Rzuciłam mu pytające spojrzenie, chowając zabłąkane kosmyki włosów
za ucho. Upiwszy łyk już zimnej czekolady, starałam się poukładać w myślach to
co do tej pory usłyszałam.
Zachrypnięty głos Harolda wypełniał ciszę. Wsłuchiwałam się w to co
czytał z zakurzonych, starych ksiąg, starając się za wszelką cenę poukładać to
w logiczną całość.
- Teraz rozumiem – rzucił Gabriel, patrząc to na mnie to na
Loczka. – A Wy?
- A my nie – odwarknęłam zimno, wstając i strzepując z kolan kurz.
– Może nam powiesz co właśnie zrozumiałeś?
- Vi – upomniał mnie Loczek, rzucając oskarżycielskie spojrzenie.
Uspokajał mnie jak małą dziewczynkę co sprawiło, że ponownie
wpadłam w złość.
Dlaczego tak bardzo ufał Gabrielowi? Ten facet mnie porwał, a
teraz miałam z nim siedzieć w jednym pomieszczeniu?
Mój chłopak najwidoczniej nie potrafił zrozumieć dlaczego tak
traktuję jego kumpla. Jednak ja nie miałam zamiaru zmienić zdania.
- Ten potwór ma słaby punkt, prawda? Jak każdy potwór. – zaczął
żółtooki, cicho westchnąwszy. – Nie potrafiliście wyciągnąć sensu z jednego
zdania? Motina ma jeden słaby punkt, którym możemy się posłużyć. Możemy ją
pokonać.
- Jeżeli dalej będziesz mówić zagadkami zastanie nas południe –
wtrącił Harry.
- Chodzi o to że jedyną bronią na niego… jest ktoś bliski jej
ostatniej ofiary.
- SŁUCHAM?! – wybałuszyłam na niego oczy.
Nastąpiła chwila ciszy, którą ktokolwiek z nas bał się przerwać.
- Skąd mamy wiedzieć kto był jej ostatnią ofiarą?
- Nie wiesz? – zaskoczony Gabriel przeniósł po raz pierwszy odkąd
razem się tutaj znaleźliśmy swoje żółte, lśniące oczy. – Wydaje mi się, że
wiesz to z nas obu najlepiej.
Nagle w gardle poczułam ogromną gulę, której nie potrafiłam się
pozbyć nawet kilkoma przełknięciami.
Fala strachu oblała mnie, zabierając zdrowy rozsądek.
Teraz w myślach stanęła mi jego twarz – uśmiechnięty, pełen
troski, kochany.
Miał zginąć? Nie mogłam na to pozwolić.
- Liam. – wyszeptałam, chowając twarz w dłoniach. Usilnie starałam
się powstrzymać drżące ciało. – Nie pozwolę na to.
- To jedyne wyjście.
- NIE MA MOWY! – wrzasnęłam, obrzucając ich obu wściekłym
spojrzeniem. – Nigdy na to nie pozwolę. Liam nie może umrzeć.
- Vi, ten potwór cię zabije! – wtrącił się Harry, który do tej
pory milczał jak zaklęty.
Starałam się z nim porozmawiać za pomocą długich spojrzeń jednak
to poszło na marne. On nic nie rozumiał.
- Liam nie zginie. Powtarzam to ostatni raz. – to powiedziawszy,
złapałam za swój płaszcz i wyszłam na dwór.
Na zewnątrz powoli majaczył wschód słońca. Wpatrywałam się w
budzące do życia słońce, starając się uspokoić.
Cokolwiek się miało dziać nie dam Liamowi zginąć.
Nawet jeżeli to miało oznaczać, że Motina zabije mnie.
Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk szeleszczących liści. Niepewnie odwróciłam
się, nie czując nawet strachu.
Obojętnym wzrokiem wpatrywałam się w postać mężczyzny, który
zmierzał w moją stronę.
Zajęło mi dość dużo czasu zanim zorientowałam się kto przede mną
stoi.
- Tato?
------------------------------------------
Cześć Wam wszystkim! Jak się macie? Jak wrażenia po nowym rozdziale?
Jeżeli mam być z Wami szczera (a tak raczej będzie najlepiej) to słabo mi wyszedł ten rozdział. Starałam się coś pozmieniać, ale doszłam do wniosku, że bardziej wszystko spapram, dlatego też wklejam już to i liczę, że to co się tutaj znajdzie wam się spodoba. :)
Pragnę Wam z całego serca podziękować za wszystkie opinie, które mnie motywują i sprawiają, że uśmiecham się do monitora. Jesteście niesamowici. Wiem, że pisałam to już naprawdę mnóstwo razy, ale powinniście wiedzieć, że będę tak pisać cały czas. Dopóki będziecie ze mną trwać (a mam nadzieję, że będziecie ze mną do samiutkiego końca).
Życzę wam miłego wieczorku i czekam na opinie. :*
Świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńNie wiem co ci w nim nie pasuje...
Ale Li nie może zginąc...
Nie Liam!
Oni muszą wymyśleć coś innego!
A co tu robi ojciec Vi?
O jezu!
Dawaj szybko rozdział kolejny, bo juz się niecierpliwe!
Zapraszam --> magiczneonedirection.blogspot.com
Uwielbiam to...
OdpowiedzUsuńAle jak to, że niby Liam?!
Coś ty znowu wymyśliła, ty
kochana wariatko?! :D
Ale że jak to, tata Vi?!
Co?! Ale, że ?! Dobra, nie wiem o co mi chodzi...
Jej! Już chcę kolejny rozdział :)
http://spieszmy-sie-byc-szczesliwi.blogspot.com/
No to mnie rozbroiłaś na łopatki ..
OdpowiedzUsuńNawet taki cudowny rozdział, a później nasz kochany i niezastąpiony Harry .... :-))
Nie mogę doczekać się kolejnej części opowiadania :))
Pozdrawiam :
http://i-can-be-your-shelter.blogspot.com/
http://youknowiwilltakeyoutoanotherworld.blogspot.com/
Tata? na dobra to już zgaduję że będzie zamieszanie ale ja własnie lubię zamieszanie ;D rozdział świetny
OdpowiedzUsuń+zapraszam do nas:
http://you-always-in-my-heart.blogspot.com
Jezu dziewczyno jak ty świetnie piszesz.
OdpowiedzUsuńPo prostu chce się czytać twoje opowiadania.!
Bardzo ciekawi mnie o co chodzi z tym tatą? Trochę dziwne...
Czekam na kolejny i ma nadzieję że pojawi się jak najszybciej:*
Pozdrawiam:*
Jejciu, nie wiem, co mam powiedzieć, a tym bardziej od czego zacząć.
OdpowiedzUsuńHmm.
A więc tak. Pierwszą moją reakcją, jak zaczęłam czytać ten rozdział, był płacz. Po prostu napisałaś ten rozdział tak wspaniale, że oniemiałam ! Dokładnie opisałaś wszystkie emocje.. Boże, jeszcze nie przeczytałam tak pięknego rozdziału. Jestem oczarowana tym co napisałaś. Twój blog jest mega, boski, cudowny i nie wiem jak go jeszcze opisać, by chociaż w połowie oddać to, co teraz czuję. Jestem zachwycona. Mam nadzieję, że nowy rozdział pojawi się tu bardzo szybko <3
strasznie podoba mi siee to twoje opowiadanie ; d naprawdę jedno z moich ulubionych.
OdpowiedzUsuńwiem, że Vi tak strasznie pasuje do Harry'ego, ale w tym rozdziale jakoś tak dziwnie zatęskniłam za jej zawiązkiem z Liamem. nie wiem czemu. Hazza mnie tu po prostu jakoś tak odrzucił... był taki zimny i nie wiem jak to jeszcze nazwać. taki dziwny. taki nie Harry. ten fragment z Li jako ofiarą... mam szczera nadzieję, że Vi nie pozwoli/ nie dopuści do tego by Payne'owi coś siee stało. on nie może umrzeć. choć właściwie pięknie wyglądałaby scena, w której li oddaje życie za swoją miłość. ale nie, nie, nie i jeszcze raz nie. bo bd płakać jeśli przeczytam takie coś. tak właściwie to ciekawi mnie co łączy Harry'ego z Gabrielem. wgl Loczek ma tych znajomych... takich mrocznych? Gab., Lou też do tych dobrych z początku nie należał... a no własnie! taka cisza ostatnio o Marchewkowym i moim kochanym Niallerku ; dd pojawia siee jeszcze tu kiedyś?
czekam na następny! : *
Agrr... Zaczynam wątpić w istnienie mego mózgu. Znowu niczego nie mogę ogarnąć ;P
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny ; ) Kurde, Liam nie może zginąć. TY NIE MOŻESZ TEGO ZROBIĆ!!! Czekam na next ; )
OdpowiedzUsuńone-direction-wonderful-story.blogspot.com
Długo wyczekiwany prolog na http://dolor-maldito.blogspot.com/ , miłego czytania.
OdpowiedzUsuńNo nie... Ja po prostu tego nie rozumiem. Jak możesz być tak idealna w tym co robisz?
OdpowiedzUsuńDziewczyno, doprowadzasz moje zmysły do szału:D
Liam nie może zginąć, nie nie i jeszcze raz nie
TO opowiadanie należy do jednego z najlepszych jakie dane było mi przeczytać :)
Uwielbiam Cię!
Magda:)
http://do-you-think-you-are-doing-well.blogspot.com/
http://smile-its-easy.blogspot.com/
JAKI CUDOWNY *___* Liam musi żyć! Masz ogroomny talent!
OdpowiedzUsuńhttp://they-don-t-know-about-us.blogspot.com/
szkoda że tak późno zaczęłam czytać :< super jest ;D wpadniesz i skomentujesz? http://whatmakesyoubeautifuul.blogspot.com
OdpowiedzUsuńdopiero teraz ogarnęłam, że już wcześniej czytałam twojego bloga i komentowałam nawet z anonima, bo jeszcze wtedy nie miałam konta na blogspocie, generalnie nie będę się powtarzać, zgadzam się z komentarzami powyżej, ciekawa i zaskakująca fabuła, dopraw znakomity styl pisania :D czekam na kolejny :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
~sam c:
www.crazyidiotsonedirection.blogspot.com
www.w-jednym-kierunku.blogspot.com
+ u mnie już nowy :D
Cześć, chciałam się serdecznie zaprosić do mnie na http://life-is-one-big-game.blogspot.com/ Ostatnio po dwómiesięcznej przerwie pojawił się siódmy rozdział. Kiedyś czytałaś mojego bloga, a teraz chyba już o nim zapomniałaś dlatego jeśli masz ochotę to zapraszam :)
OdpowiedzUsuńMała niespodzianka ode mnie - pierwszy rozdział na http://dolor-maldito.blogspot.com/ już dzisiaj dodany! Zapraszam!
OdpowiedzUsuń