Archiwum!

środa, 29 sierpnia 2012

Rozdział 15.

Zakrztusiłam się colą którą miałam w buzi i rzuciłam nerwowe spojrzenie Faye. Ta w odpowiedzi uśmiechnęła się diabelsko i spokojnie. Upiła spory łyk drinka, a potem oblizała z rozkoszą wargi.
Przez cały ten czas Książę Louis wpatrywał się w nią z delikatnym uśmiechem. 
- Więc - moja przyjaciółka zaczęła, westchnąwszy cicho. - co mówiłeś Księciuniu? 
- Mówiłem że jesteś piękna - szepnął i ponownie pogłaskał jej policzek za co dostał pięścią mocno w klatę. 
- A ja mówiłam żebyś spadał. Och, może ci pokażemy gdzie są drzwi?
Ponownie zaśmiał się chłodno. Jednak w jego oczach wciąż lśniły iskierki podziwu - jak i ciepła - dla mojej przyjaciółki. 
- Wiesz że powinnaś być milsza? - odezwał się chwilę później, a jego głos wciąż był uwodzicielski. - Zamierzam Cię porwać.
Sprawa robiła się nieprzyjemna - delikatnie mówiąc. Zaczęłam się zastanawiać czy to jakiś szaleniec który wypił dzisiaj zbyt dużo i właśnie budował swój własny pijacki świat czy był to świr, ale mówiący prawdę. Może naprawdę miał zamiar porwać moją przyjaciółkę? Bądź co bądź biorąc pod uwagę ich świat - ich moce - byłam cieniasem, zwykłym człowiekiem jednak... zrobiłabym wszystko by uratować swoją przyjaciółkę.
- Porwiesz mnie, tak? - szepnęła Faye i uśmiechnęła się diabelsko. Natychmiast zdałam sobie sprawę z jednej rzeczy i niemal klepnęłam się w czoło. Faye nie dałaby się mu porwać. Była silna i sprytna. - A gdzie?
- Daleko, O Moja Piękna - wymruczał Książę Louis i schował kosmyk włosów za jej ucho.
- Jeszcze raz mnie dotkniesz a oberwiesz. - wysyczała poczym dopiła swojego drinka do końca.
Siedziałam z boku, popijając colę i tępo się w nich wpatrując.
I wtedy go zauważyłam. Stał samotnie niedaleko toalet. Patrzył wprost na mnie ze spokojem wymalowanym na twarzy.
Odstawiłam szklankę na blat i niepewnie zsunęłam się z krzesła.
- Idę do łazienki - szepnęłam cicho do Faye, a ta nie spuszczając zimnego i czujengo wzroku z Księcia kiwnęła tylko głową.
Przepchałam się przez tłum, błagając by nikt nie nadepnął mojej drugiej stopy.
- Co ty tutaj robisz? - spytałam nieco poirytowanym tonem, rzucając mu oskarżycielskie spojrzenie.
Uśmiechnął się delikatnie ale wciąż pozostawał... czujny.
- Też się cieszę że cię widzę - odparł, nie spuszczając wzroku z tłumu. - Słyszałem że twoja babcia miała wypadek. Przykro mi.
Kiwnęłam lekko głową.
- Tak, dziękuję. Wszystko z nią w porządku. - zapewniłam, stając tuż obok niego, przybierając identyczną pozę i czujny wzrok na tłum. - Jesteś tu ochroniarzem czy co? - spróbowałam zażartować (nigdy nie byłam w tym dobra... Dobra, w żartowaniu byłam fatalna!).
- Pięknie wyglądasz - sprytnie zmienił temat i w końcu na mnie spojrzał. Uśmiechnął się... łobuzersko. 
- Dziękuję - szepnęłam zamiast się ugryźć w język. Wewnątrz cała się gotowałam.
''Coś ty zrobiła?! Podziękowałaś mu?! ZWARIOWAŁAŚ?!''
- Widzę że znalazłyście sobie towarzystwo - szepnąwszy to wskazał palcem Księcia Louisa i Faye którzy siedzieli naprzeciwko siebie i rozmawiali. Przynajmniej tak mi się wydawało. Książę Louis mówił, obdarzając moją przyjaciółkę uwielbionym spojrzeniem, a ta patrzyła na niego wciąż zimno.
- Wiesz... właściwie to - zaczęłam, chcąc złapać jego wzrok lecz on niestety patrzył znowu na tłum. - ten facet mówi że chce porwać Faye.
Rozbawiło go to bo zaśmiał się melodyjnie. Następnie odgarnął sobie z twarzy niesforne loczki.
- A Ciebie? Czy chce mi Ciebie porwać? - zapytał i ponownie spojrzał w moje oczy.
Zamarłam, zahipnotyzowana.
Czy on powiedział... ? 
Przełknęłam głośno ślinę i uśmiechnęłam się głupkowato.
- Tego nie wiem. - przyznałam. - On jest moją przyjaciółką... zauroczony. Chyba się w niej zakochał. 
Milczał, ale chyba to lubił. Miał w zwyczaju przy mnie milczeć.
Kiedy nie minęło nawet pięć minut zaczęłam się zastanawiać czy nie powiedziałam czegoś głupiego. Zrezygnowana zaczęłam przegryzać wargę. 
Wtedy poczułam jego oddech na swojej szyi. Uderzył mnie mocny zapach mięty. 
Jego wargi musnęły moją szyję, pozstawiając tam gorący ślad. 
W końcu napotkałam jego spojrzenie - pieszczotliwe i zarazem czujne.
- Wciąż nie wiem jak ci dziękować za to co dla mnie zrobiłaś. - wymruczał. 
- Nie ma za co - szepnęłam cicho. - Ale nie rób tak. Mam chłopaka.
Odwrócił wzrok i westchnął cicho.
Zagryzłam wewnątrzną stronę policzka i zerknęłam na Faye. Znudzona bawiła się pustą szklanką, malując niewidzialne koła na blacie.
Książę Louis zniknął.
- Muszę już iść. - powiedziałam szybko i wyminąwszy Harry'ego ruszyłam na swoje miejsce. Tym razem to ja przepychałam się szaleńczo przez tłum. - Gdzie on się podział? - spytałam ją, siadając i dopijając coli.
Wzruszała ramionami.
- Powiedział że przyniesie mi prezent.
- Prezent?
Zaśmiała się i pokiwała głową.
Zerknęłam ukradkiem na Harry'ego a ten puścił do mnie oczko. 
- Czy chcesz mi coś powiedzieć? - zagadnęła mnie moja przyjaciółka, rzucając mu czujne spojrzenie, a następnie przenosząc go na mnie. 
- Nie, a dlaczego pytasz? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie. 
- Nie zdradzasz Liama, prawda?
Pokręciłam energicznie głową.
- Nigdy bym nie zdradziła Liama. Kocham go, Faye!
- Spokojnie. - szepnęła i zerknęła za siebie. - Tylko pytam. 
Dziesięć minut później Książę Louis wrócił. Mówił prawdę. Trzymał w dłoni niewielkie pudełeczko ozdobione zielonym papierem. Z zagadkowym uśmiechem wręczył go mojej przyjaciółce.
Znudzona rozerwała papier i otworzyła drewniane pudełeczko.
W środku znajdował się naszyjnik. Srebrny naszyjnik ze smokiem.
Otworzyłam szeroko usta ze zdumienia i podziwu.
- Jaki piękny - szepnęłam.
Książę Louis uśmiechnął się z wdzięcznością w moją stronę.
- Dziękuję Księciuniu! - Faye niemal zapiszczała i rzuciła mu się na szyję.
Ten zamarł lecz po chwili czule ją objął.
Wtedy dostał prosto w krocze i zwinął się z bólu.
Zadowolona ze swojego czynu moja przyjaciółka uśmiechnęła się zwycięsko.
- Musisz być uważniejszy Księciuniu. 
- Z każdą kolejną sekundą kocham cię jeszcze bardziej - przyznał, uśmiechając się szeroko. - Jesteś niesamowita.
Faye popatrzyła na niego i udawała że ziewa.
- Bla, bla, bla.
Powstrzymałam się od śmiechu i zerknęłam w stronę gdzie wcześniej stał Harry.
Zniknął.
Zaczęłam się nerwowo rozglądać ale w tym oszalałym tłumie nigdzie go nie dostrzegłam.
Zaraz...
Na drugim końcu, przy wyjściu awaryjnym stał...
Harry?
Sama nie wiem dlaczego zaczęłam przepychać się przez tłum. Wpatrywałam się w odwróconego do mnie plecami chłopaka z lokami i czułam że on mnie... przyciąga.
Chciałam stanąć lecz nie mogłam. 
Gdy do niego dotarłam, odwrócił się.
- Harry?
Uśmiechnął się łobuzersko i przyciągnął mnie do siebie. Jego dłoń zacisnęła się na mojej szyi.
- Co ty wyrabiasz? - syknęłam, czując jak brakuje mi tchu. Szarpałam nogami i rękami ale moje wysiłki poszły na marne.
Rzuciłam załzawione spojrzenie na Faye i Księcia Louisa lecz i oni zniknęli.
Chciałam krzyknąć przeraźliwe głośno lecz nie mogłam. Harry szarpnął mną i mocniej zacisnął dłoń na mojej szyi. Zaczęłam się ksztusić, gorączkowo ściskając jego rękę. Potrzebowałam tlenu.
Nie miałam pojęcia co się z nim stało. Myślałam że... mogę mu ufać.
Wyciągnął mnie na zewnątrz. Przed oczami powoli balowały mi jasne gwiazdki.
Świetnie.
Zamierza mnie tak zabić?
Jego dłoń w końcu puściła moje gardło, a ja opadłam na zimny beton ksztusząc się i łapczywie wdyczając chłodne, wieczorne powietrze.
Popatrzyłam na niego zimno lecz on nie odwzajemnił mojego spojrzenia. Rozglądał się uważnie na boki.
A może wcale nie chciał mnie zabić?
Nie. Chciał mnie zabić. Rozglądając się po prostu szukał ludzi. Nie mógł mnie przecież zabić wśród ludzi.
Ale zaraz. Dlaczego on mnie chciał zabić? Przecież, na litość boską, mu pomogłam!
Niepewnie wstałam i jeszcze raz wzięłam potężny wdech do płuc.
- Co ty robisz?! - wrzasnęłam na niego, siląc się na najostrzejszy ton. - Chcesz mnie zabić? Przecież ci pomogłam!
- Cśśś - uciszył mnie i tak po prostu przygarnął w objęcia. Trzymał mnie w stalowym uścisku z którego próbowałam się wyplątać. - Wybacz mi, Vicky. Naprawdę nie chcę tego robić ale muszę. 
Zastrzelę go. Zastrzelę go. Zabiję go. On jest nienormalny!
Nadepnęłam mu na stopę a on w końcu mnie puścił.
- CO TY WYRABIASZ?! - wrzasnęłam i walnęłam go mocno w klatę.
Popatrzył na mnie lecz nic nie potrafiłam wyczytać z jego twarzy. Żadnych emocji.
Miałam ochotę warknąć mu prosto w twarz ale w ostatniej chwili się uspokoiłam. Nie miałam pojęcia dlaczego ten facet powoduje u mnie atak dzikiej furii i chęci mordu ale to nic takiego. Musiałam się po prostu uspokoić i... ODNALEŹĆ FAYE!
- Gdzie jest Faye? - zaczęłam pytać samą siebie. Być może już wariowałam. W tej chwili to nie miało znaczenia. Prawdopodobnie świrnięty Książę Louis ją naprawdę porwał! - O mój Boże.
Kilka metrów przed nami moja przyjaciółka właśnie szarpała się z Księciem Louisem.
Zerknęłam na Harry'ego lecz on wyglądał najspokojniej. Ruszyłam do przodu i przy okazji walnęłam go pięścią w ramię.
- Faye! - zawołałam ją.
- Wreszcie - mruknęła niemal sapiąc. Próbowała właśnie zrzucić ramię Księcia ze swojego lecz on nie był wcale takim cieniasem na jakiego wyglądał. - Ten idiota cię tutaj przyprowadził? - kiwnęł głową na Loczka.
- Mniejwięcej - przyznałam. - Jeszcze mnie dusił.
Widziałam w jej oczach szaleńczą złość którą bądź co bądź musiałam jakoś uspokoić. Nie chciałam żeby tu wszystkich pozabijała albo zrobiła coś równie strasznego, bo przecież była do tego zdolna! Niesamowicie zdolna!
- Podczas drogi wszystko wam wyjaśnimy - odparł Książę Louis, stając tuż obok Harry'ego. Stali obok siebie i patrzyli na nas uważnie.
Zagryzłam wargę.
- Czy ty spiskujesz z nim? - zapytałam, celując palcem wskazującym w Loczka. - Błagam powiedz że nie!
- Chyba zaraz was zabiję. - warknęła Faye, odgarniając sobie z twarzy niesforne kosmyki włosów. - Nie, bez ''chyba''. Naprawdę was zaraz zabiję.
- Kłótnią tego nie załatwimy - uspokoił nas Harry. 
- Może się poduśmy? To lepszy sposób czyż nie? - warknęłam do niego.
Westchnął ociężale.
- Po prostu z nami jedźcie, okej?
- Nie ma mowy! - odparła Faye.
- W takim razie - westchnął Książę Lou. - Musimy to załatwić brutalniej.
Ostatnią rzeczą jaką zobaczyłam przed zapadnięciem w kojącą ciemność były oczy Harry'ego... Pogrążone w smutku i rozpaczy.
  ***
Dwie godziny jazdy. Byłam cała obolała. Za oknami majaczył zmierzch. Ocknęłam się pięć minut temu. Chciałam pić, jeść - a najbardziej to się stąd wydostać. Harry kierował, nic do mnie nie mówiąc. Siedział tak blisko, a zachowywał się  jakby wogóle mnie tu nie było.
Schowałam twarz w dłoniach. Pragnęłam się uspokoić. Być może zewnętrznie wyglądałam na całkiem spokojną i opanowaną to wewnątrz cała się gotowałam.
- Czy mógłbyś być na tyle miły i wyjaśnić mi tą całą sprawę? - spytałam szeptem, zerkając na niego.
W końcu na mnie spojrzał! Niemal odetchnęłam z ulgą choć wciąż chęć uduszenia go bądź solidnego spoliczkowania wydawała się kusząca. 
W jego oczach malowała się niepewność.
- Louis jedzie z Faye za nami. - szepnął, mocniej zaciskając swoje dłonie na kierownicy. - Nic jej nie zrobił. Była nieprzytomna dwie godziny jak ty. Teraz podobno siedzi ale nie próbuje się rwać. 
- Dzięki - mruknęłam. - Ale chciałabym wiedzieć gdzie nas zabieracie... i dlaczego, do cholery?!
- Chodzi o rytuał - przymknął na chwilę powieki lecz po dwóch sekundach je otworzył. Nie spuszczałam z niego wzroku. Być może bałam się sama przed sobą przyznać że zżerał mnie strach. Strach że gdy odwrócę wzrok Harry mi coś zrobi.
- Jaki rytuał?
- Książę Louis od wieków szukał sobie Księżniczki. Nigdy nie udało mu się jej znaleźć. Miał mnóstwo powodów by nie wybrać jakieś zwykłej dziewczyny z miasta. Pragnął takiej która posiada moce, spryt i piękno. Kiedy odnalazł Faye... - zamilkł i zagryzł wargę, przypominawszy przy okazji mi że wciąż zagryzam wewnątrzą stronę policzka. - dostał szału. Zbierał o niej informacje, śledził ją. Aż w końcu ujrzał jak całuje się z Zaynem. Dopadał go jeszcze większy szał. Postanowił że tym razem nie ujdzie jej to na sucho. Ta impreza... nie chciałem ci nic złego zrobić. Wciąż jestem ci wdzięczny i mam ochotę się zabić, Vicky. Ja to musiałem zrobić. Widzisz... Służę mu od lat. Teraz gdy odnalazł już swoją Księżniczkę... będę wolny. Tak bardzo tego pragnę.
- Do czego ja wam jestem potrzebna?
- Potrzebna nam twoja krew. - wyjaśnił.
Moje ciało pokryło się gęsią skórką. 
- Jesteś w pewnien sposób związana z Faye i dzięki Twojej krwi...
- Nic już nie mów. - odparłam, ponownie chowając twarz w dłoniach.
To wszystko mnie przerastało. A już sądziłam że będzie tak dobrze! 
Pragnęłam snu ale nie odważyłam się zasnąć. Siedziałam całą drogę z twarzą schowaną w dłoniach, milcząc i starając się nie rozpłakać.
Wyobrażałam sobie twarz Liama. Jego uśmiech. Oczy.
To w pewnien sposób napawało mnie spokojem. Chciałam być teraz z nim. Zastanawiałam się co robi... Miałam się z nim jutro spotkać...
O świcie dojechaliśmy na miejsce. Niesamowicie ogromny pałac zrobił na mnie niezłe wrażenie.
Faye wysiadła z samochodu Księcia Lou i mocno trzasnęła drzwiami. Popatrzyła na mnie troskliwie i podeszła.
Natychmiast ją objęłam, a ta odwzajemniła uścisk.
- Nie martw się. Najpierw skopiemy im tyłki, a potem uciekniemy. - szepnęła mi do ucha.
Pałac w środku był równie czarujący jak i na zewnątrz. Wszędzie błyszczało, było czysto i pachniało lawendą.
To trochę przypomniało mi o Evelin. Zerknęłam na Harry'ego który kroczył obok mnie z ponurą miną.
- Czujcie się jak u siebie w domu - powiedział Książę Louis. - A ja teraz muszę z Haroldem porozbawiać. No, chodź, chłopie!
I zniknęli w ciemnym korytarzu.
Przełknęłam głośno ślinę i postanowiłąm pójść na górę - za Faye.
Jednak po dwóch minutach po prostu ją zgubiłam...
Ruszyłam niepewnie korytarzem i otworzyłam pierwsze lepsze drzwi.
- O RANY! - wrzasnął jakiś blondyn, patrząc na mnie szeroko otwartymi oczami.
Był... w samym ręczniku.
Otworzyłam szerzej buzię ze zdumienia, a następnie odwróciłam się napięcie.
- Przepraszam! - powiedziałam, czując jak moje policzki oblewa ciepło.
Usłyszałam jego śmiech, a po chwili chrząknięcie.
Odwróciłam się niepewnie, a on stał tuż za mną w dżinsach i czerwonej koszulce.
- Trzeba pukać, nie? - spytał. Miał niesamowity akcent i naprawdę pogodny głos.
Wbrew sobie uśmiechnęłam się.
- Przepraszam - powtórzyłam. - Ja po prostu...
- Nie tłumacz się - przerwał mi i odwzajemnił uśmiech. - Jestem Niall.
Uścisnęłam serdecznie jego dłoń.
- Vicky.
Uśmiech natychmiast zszedł mu z twarzy. Schował dłonie do kieszeni spodni.
- Więc to ty.
- Ja. - odparłam smutno. - Więc... wszystko wiesz?
Wzruszył ramionami.
- Jestem bratem Louisa. - odpowiedział, niezbyt zadowolonym głosem. - No... i prócz tego ciąży na mnie klątwa.
- Słucham? - spytałam zaskoczona.
- To nic takiego - natychmiast zmienił temat. - Oprowadzić Cię?
Pokiwałam lekko głową i niepewnie ruszyłam za nim.
Gdy oprowadził mnie już po całym domu, zeszliśmy na dół.
Tam stała Faye z naburmuszoną miną, w złotej sukni do kolan. Obok niej Książę Louis uśmiechał się pogodnie w moją stronę.
A niedaleko nich stał Harry. Spojrzał na mnie i na Nialla i natychmiast spuścił wzrok na swoje wypięlegnowane buty.
- Hej! - krzyknął Książę. - Miło że do nas dołączyliście. Właśnie idziemy na ucztę.
- Ucztę? - spytałam głupio, krzywiąc się lekko.
- Tak, jesteście głodne. - odpowiedział i musnął wargami ucho Faye. Dostał za to prosto w twarz ale nie przejął się tym - wręcz przeciwnie - uśmiechnął się. 
- Po co mamy jeść skoro zaraz masz zamiar nas zabić? - zapytałam, siląc się na odwagę.
Spojrzał na mnie złowrogo i zaśmiał się wrednie.
Tak wrednie że moje ciało pokryło się gęsią skórką. Brrr.
- Zamknij się - warknął za co miał dostać od mojej przyjaciółki ale przytrzymał jej dłoń. Ta skrzywiła się z bólu a ten ją puścił. - Wybacz, O Piękna.
Moja przyjaciółka wymaszerowała z pokoju, trzaskając drzwiami od jadalni.
Książę za nią pobiegł a ja zostałam sama z Harry'm i Niall'em.
- Cóż - zaczął blondyn. - Jestem głodny więc... może do nich dołączymy?
Niepewnie pokiwałam głową i odwzajemniłam jego serdeczny uśmiech. Niall ruszył pierwszy, a ja odwróciłam się w stronę Loczka.
Popatrzył na mnie i po raz pierwszy w jego oczach ujrzałam radość. Westchnął ciężko i dołączył do mnie i zanim weszliśmy do jadalni, szepnął mi do ucha:
- Czekaj na mój znak. Niall pomoże wam się wydostać.
Może byłam egoistką ale uwierzyłam w jego słowa. 
----------------------------------
I oto nowy rozdział! :) Osobiście uważam że wyszedł mi średnio, ale poczekam na wasze opinie! :) 
Dziękuję za komentarze! :* 
I teraz coś ekstra! :) :) :)
Czasem...  
Kiedy widzę te lśniące gwiazdy...
Wyobrażam sobie, że On...
Mimo tylu dzielących nas milach...
Również na nie patrzy...
Chciałabym aby zobaczył ten piękny widok razem ze mną...
Przy moim boku...
Kto wie...
Może...
Właśnie stoi przy oknie i podziwia migoczące punkty na ciemnym niebie...
Może wie...
Że za niedługo się spotkamy... 
Może...
Zdaje sobie sprawę...
Z naszego wspólnego przeznaczenia...
Może...
Chociaż mnie nie zna...
Kocha mnie tak mocno...
Jak ja Jego...

 @BluishMoon


A na koniec macie naszego dzisiejszego solenizanta: ^,^

16 komentarzy:

  1. Aaaaaaaaaaaa! Super! <3 Bahahaha! Lou ma obsesję na moim punkcie.

    OdpowiedzUsuń
  2. aaaaa mega kochana:D
    czekam na nexta :D

    OdpowiedzUsuń
  3. kocham twoje opowiadanie.
    nie wiem nawet jak opisać to o co mi chodzi, alee... ta tajemniczość, wszystko takie zagmatwane, a w każdym rozdziale powolutku jakoś co nieco siee wyjaśnia. podoba mi siee w jaki sposób przedstawiłaś tutaj chłopaków. dobro walczy ze złem, jest miłość, ta niepewność Vicky co do Harry'ego. zdaje mi siee, że on jej siee podoba... to znaczy w jakiś niewiadomy sposób ją przyciąga. tak sobie mysle, że to ma jakiś związek z Ewelin. duży związek.
    dobra czekam na następny! ; *

    OdpowiedzUsuń
  4. cudo ;3 niesamowite ;3 genialne ;3
    czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny!

    Jezu jak ja uwiebiam tego twojego bloga!
    W końcu est cała piątka! ;D

    Czekam na następny rozdział i mam nadzieję, że uda dziewczynom uciec od Louisa. ;)



    Zapraszam ----> onelove-direction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Super blog:) super super, świetnie :)

    Zapraszam, wejdziesz?
    aga-lives.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Ohh... Niall, chce im pomóc *.* Świetny rozdział, cudownie napisany <3
    Huh. i zapraszam do mnie, na czekający już rozdział: http://when-i-see-stars.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Czyli Lou to taki czarny charakterek? I pojawił się Niall! :) Ciekawi mnie postać Evelin, jej część żyje w Vicky?
    Zaskakujesz!
    Chyba mogę swobodnie powiedzieć, ze ten blog jest uzależniający! :)
    Do następnego! ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. to opowiadanie zaczyna mnie przerastać ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja Cie kocham normalnie..
    OO i mój ulubieniec Niall się pojawił *_*
    czekam z niecierpliwością na następny
    + JESTEŚ NAJLEPSZA !!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Wow.... Kocham, z każdym dniem coraz bardziej kocham to opowiadanie.
    Jesteś boska, niesamowita i jedyna w swoim rodzaju!
    Jak można być takim zdolnym ja się Ciebie tutaj pytam co? :)
    Jesteś absolutnie GENIALNA! NIESAMOWITA, UTALENTOWANA i kurde nie wiem jak Ty to robisz ale Twoje opowiadanie tak cholernie mnie wciąga że achh!!! Płonę!
    Ten rozdział nie jest genialny... Jest prze prze genialny! Zazdroszczę Ci, no normalnie Ci zazdroszczę.
    Jesteś moim słoneczkiem wiesz? Jakoś dzięki Tobie podnoszą mi się moje morale i piszę.
    Jesteś moją taką prywatną muzą wiesz? :)
    Jesteś w pierwszej dziesiątce moich ukochanych blogów. Boże jak ja Ci zazdroszczę!
    Jak Ty to wszystko opisujesz... Jesteś taka... taka... Naturalna. Mój Panie, kończę smętny monolog.
    Pozdrawiam, Magda
    http://smile-its-easy.blogspot.com/
    http://do-you-think-you-are-doing-well.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. jejku, jejku, jejku *___* bardzo fajny rozdział ci wyszedł i w ogóle taki dłuuugi :D będę tutaj wpadać, jak znajdę czas :))

    nowy rozdział u mnie. liczę na szczery komentarz :) x http://one-thing-one-band-one-direction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. zapraszam na 33 rozdział

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zapraszam na 7 rozdział na ocal mnie od zapomnienia

      Usuń
  14. no nie, no wkurwić się można. Myślałam, że dodał się komentarz a się nie dodał . ;/
    Więc piszę od nowa:
    Rozdział jest cudowny, wspaniały, nieziemski, genialny i tak dalej.
    No po prostu nie wiem już jak mam pisać, żeby dobrze napisać i nie spieprzyć .
    Podoba mi się ta tajemniczość, że nie wyjaśniasz od razu, tylko właśnie zachęcasz, do dalszego czytania.
    Wydaje mi się, że ta siła przyciągania do Harrego, związana jest z tym, że Victoria ma w sobie ciąstkę Ewelin i to jest zajebiste .:D
    Książę Louis i uwielbienie do Fayne - hahaha, zajebiste :D
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
    POZDRAWIAM .xx

    OdpowiedzUsuń
  15. paaulinkaaaa.blogspot.com

    super;**

    OdpowiedzUsuń