Archiwum!

piątek, 24 sierpnia 2012

Rozdział 14.


Pamiętam doskonale jak poznałam Patricka. Był to początek roku szkolnego. Wszyscy chodzili z ponurymi nastrojami od klasy do klasy, wciąż będąc myślami na wakacjach. Plecaki upchane w nowe książki, zeszyty i przybory. Nowe ubrania. Nowe plany zajęć. Nowy rok szkolny.
Nigdy nie lubiłam tego okresu. Tym bardziej że wakacje były dla mnie zawsze czymś wspaniałym (jak dla wszystkich!). Nawet jeżeli przesiedziałam je cały czas w domu piekąc ciasteczka z mamą i oglądając smutne i śmieszne filmy.
Piętnasty wrzesień. Miałam mieć chemię ale nasza nauczycielka zachorowała. Zatem nasza grupa dostała zastępstwo z nauczycielem wfu. Pech chciał że chłopcy ze straszej klasy mieli akurat z nim trening. 
Wraz ze swoimi koleżankami zasiadłam na trybunach i tępo wpatrywałam się w spoconych chłopaków biegających za piłką.
Pogrążyłam się we własnych myślach dopóki nie dostałam piłką.
W głowę.
Zamrugałam zaskoczona i natychmiast zaczęłam masować obolałe miejsce.
Chłopak o blond włosach, niebieskich oczach, blady i niezwykle umięśniony podbiegł do mnie z kwaśną miną.
- Nic ci nie jest?
Uśmiechnęłam się, a moje policzki natychmiast oblały się rumieńcem.
Już wtedy skrycie się w nich kochałam choć on i tak tego nie widział.
I skąd miałam wiedzieć jak mnie potem potraktuje? Byłam ślepo zakochana. Przy nim robiłam wszystko impulsywnie. Bałam się że go stracę. A on to wykorzystywał - sprytnie to wykorzystywał. 
Teraz pozostawało mi jedynie żałować że dałam sobą tak pomiatać i zmarnowałam tyle chwil swojego życia... Ale z drugiej strony. Nigdy nie panujemy nad tym. Zakochanie to jedna z najgorszych i jednocześnie najlepszych rzeczy w naszym życiu. 
- Nic mi nie jest - odpowiedziałam mu ciuteczkę piskliwym głosikiem co spodowało że dostałam większy rumieńców.
- Na pewno? - chciał się upewnić, a na jego wargi wstąpił lekki uśmiech. Czułam lekkie zawroty głowy, mocno walące serce w mojej piersi i niesamowity żar na całym ciele. Ale tak poza tym... było w porządku. Serio.
- Jasne, dzięki -  odezwał się mój piskliwy głosik, ale dzielnie patrzyłam w jego oczy. 
- Jestem Patrick - dodał i zawróciwszy, podbiegł do zniecierpliwionych chłopaków z drużyny.
Uśmiechnęłam się delikatnie, wpatrując w jego plecy.
- Wiem - szepnęłam. - Wiem jak się nazywasz, jak masz na nazwisko, gdzie mieszkasz i jaki jest twój ulubiony kolor.
Teraz gdy przypominam sobie to zdarzenie mam ochotę się śmiać. Jednocześnie jednak pomimo tylu zadanych ran wciąż miło do tego wracam. Wtedy wszystko wydawało się beztroskie, lekkie i NORMALNE.
Przymknęłam zmęczone powieki i cicho westchnęłam.
Dom pogrążony w ciszy i ciemności przytłaczał mnie jeszcze bardziej niż sam fakt że dopiero jutro rano dowiem się czegokolwiek co ze stanem babci. 
Wariowałam. Za nic nie chciałam jej stracić a tutaj proszę! Nie mogę się nawet dowiedzieć czy... żyje.
Obiecałam sobie że nie będę płakać. Na razie szło mi dobrze. Prócz masy myśli na minutę, lekkiego podenerwowania trzymałam się całkiem nieźle. 
Przynajmniej taką miałam nadzieję.
Najpierw by kompletnie nie wariować lub co gorsza nie zacząć sobie po kolei wyrywać włosów postanowiłam zrobić owocową herbatę. 
Nastawiłam czajnik z wodą który zaczął ''śpiewać'' wypełniając dotąd cichy dom lekkim hałasem. Następnie wyciągnęłam swój ulubiony zielony kubek, wrzuciłam tam piramidkę owocowej herbatki (konkretniej malinowej) i dwie i pół łyżeczki cukru.
Wykonywałam te wszystkie czynności powoli, nigdzie się nie śpiesząc. 
Zasiadłam w salonie na kanapie i szczelnie okryłam się kocem. Nie było mi wcale zimno. Nie było mi też gorąco. 
Czułam się nijako. I jedyne czego pragnęłam to tego żeby moja babcia żyła i była cała i zdrowa. 
Objęłam kubek z gorącą herbatą dłońmi, i włączyłam telewizor. Nie lubiłam ciszy. A w tej chwili ona przytłaczała mnie jeszcze bardziej niż zwykle. 
Pozwoliłam jakieś melodyjce z bezsensownej kreskówki wypełnić ciszę i pustkę. 
W końcu postanowiłam się położyć. Otulona kocem i ogrzana wypitą już herbatą ułożyłam się na kanapie i nim się obejrzałam już odpłynęłam w sen.
                                                                                                                                                ***
Obudziłam się o szóstej nad ranem. Strach zżerał mnie od środka.
To takie straszne uczucie.
Masz milion myśli na sekundę. Kłębek szarych i strasznych myśli i nie masz pojęcia czy któraś z nich jest prawdziwa czy to tylko twoje chore wymysły.
Schowałam twarz w dłoniach i zaczęłam liczyć do dziesięciu.
- Wariatka. Wariatka. Wariatka. - potem zaczęłam to gorączkowo szeptać. Chciałam wmawiać sobie że ''Będzie dobrze!'' ale było ze mną na tyle źle że nie dałam rady.
Postanowiłam wziąć prysznic. Kochałam długie prysznice. To stanie pod letnią wodą, rozmyślanie. Pozbywanie się wszystkiego co złe i męczące. Po prostu stoisz pod strumieńiem wody i masz długą chwilę na samotność, odprężenie, zapomnienie.
Tak. Zdecydowanie kocham długie prysznice.
Godzinę później byłam odświeżona i czułam się o wiele lepiej. Ubrałam się w byle co. Pierwsze co mi wpadło do ręki. Związałam włosy w kucyk i zerknęłam na telefon.
Mnóstwo nieodebranych połączeń i wiadomości.
Ups.
Oczywiście większość była od Liama. Dwa od Faye i jeden od Zayna. Domyślam się że choć pod trzema kryły się inne imiona to wciąż była ta sama osoba.
Westchnęłam ciężko i postanowiłam do niego zadzwonić.
Chciałam już tam jechać, dowiedzieć się czegokolwiek.
A już na pewno nie chciałam zostać tam... martwej babci.
Przełknęłam wielką gulę w gardle i usiadłam na brzegu swojego łóżka.
- Cześć Vi - przywitał się Liam. Jeżeli był zdenerwowany to nieźle to ukrywał. 
- Mógłbyś po mnie przyjechać? - zapytałam od razu. - Proszę. Chcę już jechać do szpitala. 
Cisza.
- Liam?
- Otwórz mi drzwi - rzekł i się rozłączył.
Wtedy w domu rozdźwięczał dzwonek do drzwi. Wsunęłam telefon do tylnej kieszeni dżinsów i zeszłam na dół.
Stał i gdy tylko mnie zobaczył uśmiechnął się. 
Wtuliłam się w niego mocno, wdychając jego cudowny zapach.
To niesamowite. Teraz, tutaj, w jego ramionach w końcu odnalazłam spokój i bezpieczeństwo.
Zamknęłam dom i razem, przytuleni, ruszyliśmy do samochodu Liama. 
Przed szpitalem wzięłam głęboki wdech. Poczułam jak mój Książę łapie mnie za rękę i splątuje swoje palce z moimi.
Nie było tłumów. Cicho. Spokojnie. I... ten smród. Szpitalny smród od najmłodszych lat mnie odtrącał.
Skrzywiłam nos i razem ruszyliśmy do recepcji. Liam postanowił mówić. Ja stałam z boku i modliłam się w duchu by... wszystko było w porządku.
Zacisnęłam mocno powieki i pięści. Czułam jak serce mi mocno wali.
Zaraz się okaże czy którakolwiek z moich szalonych myśli jest prawdziwa.
- Vi - szepnął mi do ucha, łaskocząc swoim oddechem. - Twoja babcia leży w 422. Żyje.
Odetchnęłam z ulgą i rzuciłam mu się w ramiona. Ze śmiechem objął mnie i ucałował w nos.
- Też się cieszę.
Sala 422 była oświetlona nocną lampką choć było już jasno. Moja babcia leżała na łóżku z przymkniętymi oczami. Miała nogę w gipsie i była naprawdę blada.
- Babciu - szepnęłam bezradnie. Poczułam w oczach łzy szczęścia.
Otworzyła powieki i uśmiechnęła się. Podeszłam do niej i uścisnęłam mocno jej dłoń.
- Babciu, babciu, babciu.
- Tak, wiem, wnuczko. - odparła, nie rozstając się z uśmiechem. Jej zmęczony wzrok patrzył na mnie. - Nic mi nie jest.
- Nigdy więcej mnie tak nie strasz - zagroziłam, ale mimo wszystko uśmiechnęłam się.
Pochyliłam się i cmoknęłam ją w policzek. Na ten gest zareagowała chichotem ale uścisnęła moją dłoń. Kątem oka zauważyłam jak puszcza do Liama oczko. Ten odwzajemnił gest i uśmiechnął się szeroko.
                                      ***
Dwie godziny później mój Książę odwiózł mnie do domu. Po szpitalu zabrał mnie na smaczną pizzę i dobrą kawę. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak tęskniłam za tak bestroskim spędzaniem czasu z nim. Tak jak to było na początku.
- Dziękuję za wszystko - szepnęłam, gdy stanęliśmy na moim ganku. - Czy wiecie może... kto to jej zrobił?
Kiwnął ponuro głową.
- Myślimy o Motinie. 
Powstrzymałam się od prychnięcia.
- Jednak... - zamilkł i cicho westchnął. - Zayn myśli co innego... Uważa że to Patrick.
- Co?! - spytałam głośno, niezwykle zaskoczona. - Co on ma z tym wspólnego? On jest duchem!
- To tylko przypuszczenia Zayna - uspokoił mnie.
Zagryzłam mocno wargę i odwróciłam się do niego plecami by włożyć kluczyk do zamka.
Gdy z powrotem odwróciłam się w jego stronę niemal pisnęłam. Nie spodziewałam się że stoi aż tak blisko mnie. Jego męski i niesamowity zapach wprawił mnie w chwilę otępiania. Wtedy nasunęła mi się myśl o Harry'm. A raczej o jego zapachu. Mięta. Czemu ten chłopak pachnie miętą? 
Zmarszczyłam czoło i spuściłam wzrok na swoje trampki.
''Czy ja właśnie pomyślałam o Harry'm?''
Liam tymczasem delikatnie ujął moją twarz w swoich dłoniach, jednocześnie nakazując mi na siebie spojrzeć. Uczyniłam to i natychmiast utonęłam w jego oczach.
Jego wargi były tak blisko moich...
Pocałował mnie. Delikatnie, słodko. Jak za pierwszym razem. A może nawet lepiej niż za pierwszym razem.
Wsunęłam swoją dłoń w jego włosy, a on lekko popchał mnie w stronę drzwi o które się oparłam.
Całowaliśmy się coraz namiętniej i szaleńczo. 
Miałam nogi jak z waty i dziękowałam Bogu że jednak oparłam się o te drzwi.
Oderwał swoje wargi od moich i uśmiechnął się lekko.
- Może pójdziemy jutro na spacer do parku? - zaproponował.
Pogłaskałam go po policzku i ochoczo kiwnęłam głową.
- Okej, w takim razie nie mogę się doczekać - szepnął i ucałował mnie słodko w nosek (uwielbiałam jak to robił). Powoli wyplątał się z moich objęć i zszedł ze schodków lecz nagle zamarł. - Oj, bym zapomniał!
Zmarszczyłam czoło zbita z tropu.
- Kocham Cię.
Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Ja Ciebie też.
Gdy już wszedł do samochodu i mi pomachał, odmachałam i wślizgnęłam się do domu.
Cieszyłam się jak szalona nowinką że z babcią w porządku, pocałunkiem i...
- Faye? - ze zdziwieniem odebrałam telefon. - Co tam u Ciebie słychać?
- Hej, hej! - odparła wesoło. - Masz trzydzieściu minut na wystrojenie się. Idziemy na imprezę.
- Imprezę? - spytałam, otwierając szerzej oczy. - O czym ty mówisz?
- Będę za trzydzieści minut. Lepiej bądź gotowa. - i się rozłączyła.
Przeczesałam ruchem dłonie włosy i zagryzłam wargę.
Impreza? Z Faye?
Uśmiechnęłam się sama do siebie.
Czemu nie!
Postanowiłam ubrać fioletową sukienkę do kolan, na ramiączkach. Do tego balerinki i torebka. Włosy zostawiłam rozpuszczone i tylko przejechałam błyszczykiem po ustach.
A trzydzieści minut później już siedziałam w eleganckim samochodzie Faye i pędziliśmy na imprezę - gdzie było głośno, śmierdziało alkoholem i wszyscy szalency popychali mnie we wszystkie strony.
Trzymałam się blisko Faye, krzywiąc się z bólu. Jakiś facet w czerwonym kapeluszu podeptał mi stopę przez co teraz pulsowała boleśnie. Gdy zasiadłyśmy przy barze odetchnęłam z niejaką ulgą.
- Drinka? - zaproponowała moja przyjaciółka, uśmiechając się słodko i jednocześnie diabelsko.
Przewróciłam oczami.
- Poproszę colę.
- Nie to nie - pokazała mi język i zawoała młodego kelnera kiwnięciem ręki. Był nią oczarowany. Podczas gdy tłumaczyła mu z czym chce drinka ten patrzył na nią jak zahipnotyzowany, kiwając lekko co chwilę głową. - A dla tej Panienki coca-colę. - wskazała na mnie. 
Ponownie kiwnął głową i niepewnie ruszył. 
Faye westchnęła.
- Ci faceci - mruknęła bezgłośnie, a ja uśmiechnęłam się do niej szeroko.
Wtedy zauważyłam jak jakiś mężczyzna łapie kosmyk jej włosów i unosi go do góry. Moja przyjaciółka zamarła w bezruchu, a następnie wykonywała szybki i niespodziewany ruch dłonią lecz nieznajomy nie dostał w policzek. W ostatniej chwili złapał jej dłoń i złożył na niej delikatny pocałunek.
Byłam pewna że nigdy wcześniej go nie widziałam. Faye również.
Skrzywiła się z niesmakiem gdy ten oderwał wargi od jej dłoni. Wyszarpnęła ją.
- Spadaj - warknęła do niego.
Zaśmiał się zimno i pokręcił przecząco głową.
- Przykro mi, O Moja Pani - odparł uwodzicielskim głosem. - Ale to dopiero początek naszej wspólnej przygody.
Przekrzywił lekko głowę.
- Jesteś naprawdę śliczna. Prześliczna. - mruknął i musnął dłonią jej policzek.
- Odejdź stąd! - warknęła na niego zimniej.
- Cśśśś - uciszył ją. - Jestem Książę Louis, O Piękna. - ukłonił się. - A teraz... - popatrzył pospiesznie w boki i przenióśł na mnie wzrok. - Zapamiętajcie że nie należy krzyczeć. Ty również Victorie. Milczcie... - mrugnął do nas okiem. Spojrzał ponownie pieszczotliwie na Faye z kolei ta parowała złością. - No co? Nie mogę napić się z wami drinka? 
Faye mroziła go zimnym spojrzeniem ale go to nie ruszało. Patrzył na nią pieszczotliwie, z lekkim uśmiechem.
Następnie zajął miejsce obok nas i przywołał kelnera.
- Napijemy się, pogadamy - szepnął niejaki Louis - Książę Louis. - Musimy się lepiej poznać. W końcu zamierzam was porwać. 
------------------------------------------
To chyba jeden z rozdziałów który pisałam tak długo. Mniejsza z tym, kochani! W końcu go napisałam i mam nadzieję że wyszło w miarę 'przyzwoicie'. Czekam na wasze opinie! :*
Zanim jednak się pożegnam chciałabym się z wami podzielić kilkoma nowinkami! :)
Otóż mam już 3 168 wyświetleń! 
273 komentarzy!
I  31 obserwatorów!
To niesamowite liczby które mnie uszczęśliwiają! Jesteście wielcy! Jeszcze raz dziękuję! Bardzo, bardzo, bardzooooo!
+ Podziękowania należą się przede wszystkim mojej ''siostrzyczce'' za niektóre pomysły! Są świetne i na pewno je wykorzystam! :* :D
I na koniec grupowy uścisk:


29 komentarzy:

  1. Jej! doczekałam się! Louis wtargnał do tego opowaidania. ;D

    Podoba mi się. ;) Na szczęcie z babci nic nie jest.

    Czekam na następny i zapraszam p--->http://onelove-direction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. w końcu :) bardzo fajny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Siostrzyczka mówi nie ma za co! Aaaaaaa! Książe Lou zamierza mnie porwać! Bahahaha! xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Yeah! Wreszcie Książę Louis do nas dołączył :D
    Ciekawi mnie co tam chcesz z nim zrobić. Jakiś wredny charakterek?
    Podoba mi się :DD Tak samo jak i cały rozdział - jest cudowny!
    Cieszę się, że babci nic nie jest, ale zastanawiam się, kto jej to zrobił?
    Motinia, czy może jak to myśli Zayn - Patrick.
    Też teraz zastanawiam się czy Pana Horana gdzieś tu jeszcze wciśniesz...
    Czekam na kolejny rozdzialik :**

    Pozdrawiam, Nialler <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniały rozdział. Louis hoho, ciekawie co kombinuje :)Cieszę się, że z babcią wszystko w porządku. Czekam na kolejny x

    OdpowiedzUsuń
  6. Louis? ; o powiem szczerze nie spodziewałam siee go tutaj ; d naprawde... myślałam, że zrezygnowałaś z dodania reszty chłopaków do opowiadania ; d no, ale skoro jednak jest to fajnie ; ) teraz tylko czekam na mojego ulubieńca Niallera...
    a co do rozdziału ; d tooo dobrze, że babci Vicky nic siee nie stało. ciekawe kto ja zaatakował. ta historia ma strasznie wiele tajemnic i za każdym razem gdy widze dodany kolejny rozdział licze, że dowiem siee czegoś nowego ; dd
    dobra. z niecierpliwością czekam na kolejny ; *

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak mogłabym reszty chłopaków nie dodać? :) :) :)
      Oczywiście że Niall się pojawi - i to już niedługo! :)

      Usuń
  7. łuhuh, baardzo fajne opowiadanie cc:

    http://one-thing-one-band-one-direction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Boziu strałam się zrozumieć o co kaman ale nic nie wiem :( Muszę przeczytać wszystko od początku...Jak na razie wygląda świetnie :D Zaskoczył mnie tylko ten duch i Louis...dobra idę czytać a nie pieprze głupoty....weny życzę ! :>


    +Nowy na http://cantyoufeelthechange1d.blogspot.de/

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten blog wymaga przeczytania od początku . Jest boski i jak już cały przeczytam , nie będę mogła doczekać się nn , po tym co teraz przeczytałam , kocham <33

    Zapraszam również do mnie i mam nadzieję , że zostawisz po sobie jakiś komentarz ;*
    http://onedirectionstory-firstlove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Książe Lou...mmmm :) Nie spodziewałam się tego, tylko nam Niallera brakuje do kolekcji :D Rozdział świetny, naprawdę, wspomnienie Vicky, I Like it!

    OdpowiedzUsuń
  11. Książę . Mmm ;)
    genialne ;]
    czekam na następny ;D

    OdpowiedzUsuń
  12. Książę cuUudownie.. No właśnie zgadzam się z Lara.. Tylko Niallera brakuje.. :D Czekam na następny.. ;***

    OdpowiedzUsuń
  13. DZIĘKUJĘ ZA KOMENTARZE! :* :* :*

    OdpowiedzUsuń
  14. No kurwa znowu w najciekawszym momencie -,-
    chyba się kurde fochnę :D:D
    Nieeee,nie mogę ..
    dawaj szybkoo następny ! < 3
    wiesz że cie kocham więc ... . :D
    do następnego ♥

    OdpowiedzUsuń
  15. Skoda ,że nie ma Niallera ♥
    Ale ogólnie to świetne !
    Podoba mi się ;*

    http://imaginy-one-direction-polska.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  16. ej, Louis ?;> haha, me gusta! :D rozwaliło mnie " Książę Louis " . ;D nono, nie wiem już co mam pisać, kurde. musi być aż taki zajebisty ?
    Czekam na kolejny z niecierpliwością.
    Pozdrawiam. : )

    OdpowiedzUsuń
  17. Książę Louis me gusta:d
    czekam na następna notkę kochana ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Oj Lou... Nie ładnie tak! Faye należy do Zayna! ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. zapraszam na 31 rozdział

    OdpowiedzUsuń
  20. hej, nowy na closedindreams.blogspot.com
    zapraszam i liczę na to, że wyrazisz swoją opinię :)

    + hej, przeczytałam całość i jestem pozytywnie zaskoczona, mimo, że jest tutaj 1D (jestem directioner, ale moim zdaniem jest już za dużo opowiadań o nich i mam tzw. przesyt i wszyscy piszą według tego samego schematu: jest sobie 1D i jakieś laski, jakimś sposobem poznają się, zakochują się w sobie, są jakieś intrygi i później żyją długo i szczęśliwie...) ale szczerze powiem, że spodobało mi się twoje opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej :)
      Cała przyjemność po mojej stronie. No i bardzo dziękuję :*

      Usuń
  21. yeah! really lovely!
    in btw you have a really nice blog, dear. keep up the amazing work and feel free to check out the latest post on my fashionblog as well, if you like :))

    xoxo

    http://www.flirting-with-fashion.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  22. Wspaniały rozdział ! :) czekam na dalsze rozdziały :)
    super blog + zapraszam serdecznie na mój blog do obserwatorów, komentowania :)
    aga-lives.blogspot.com blog o mnie!

    OdpowiedzUsuń
  23. zapraszam na 32 rozdział

    OdpowiedzUsuń