Opustoszały dom w lesie, Francja.
Pomieszczenie w którym się znajdowałam było wypełnione wilgocią. Było małe, obłożone zimnymi czarnymi kafelkami. Kraty w oknach i drewniane drzwi z oknem. No i jeszcze te łańcuchy którymi mnie obwiązali! Czułam się jak w więzieniu. Nie miałam pojęcia dlaczego tutaj jestem, ale moje siły z każdą kolejną godziną słabły. Byłam obolała i zlana zimnem. Burczało mi w brzuchu i zapragnęłam wrócić do domu. Wciąż na nowo odtwarzałam wspomnienie pocałunku z Liamem by dodać sobie jakieś otuchy. Przypominałam sobie jego szept ''Kocham Cię'', jego oczy i bezpieczeństwo które czułam tylko w jego ramionach.
Nagle drzwi z hukiem otworzyły się a w nich pojawił się tęgi mężczyzna o siwej czuprynie i również przypalonej części twarzy.
Stanął i rzucił mi badawcze spojrzenie.
- Witaj - powiedział uroczystym tonem, kłaniając mi się lekko. - Nazywam się Antonio.
- Co mnie to obchodzi? - burknęłam pod nosem.
Zmarszczył czoło.
- Cóż - westchnął - liczyłem że lepiej mnie powitasz.
Powstrzymałam się od wybuchnięcia śmiechem.
- Z pewnością - rzuciłam zimnym tonem, czując buzującą we mnie złość. Już pierwsze spojrzenie na tego faceta wystarczyło żebym go znienawidziła do granic moich możliwości. - Zaraz rzucę Ci się na szyję i serdecznie za wszystko podziękuję tylko najpierw musisz mnie rozwiązać.
Spojrzał na mnie z nutką zachwytu.
- Bystra i sprytna - zacmokał. - Już wiem czemu mój syn wybrał właśnie Ciebie.
Zamurowało mnie i przez chwilę miałam wrażenie że się przesłyszałam.
- Zgadza się - rzekł, widząc moją zagubioną minę. - Liam jest moim synem.
Otworzyłam szerzej oczy, czując nagły przypływ... zaskoczenia. Tego chyba było za wiele!
- Jednak nie mamy ze sobą najlepszych kontaktów - ciągnął, wyraźnie nudnym tonem. - ostatnio bardzo się zmienił... No i się zakochał. Wiesz że z początku obwiniałem właśnie Ciebie za zabranie mi mojego dawnego Liama? Ale potem zorientowałem się że nie zmienił się przez Ciebie... tylko przez...
- Przez? - nie mogłam się powstrzymać. Myśl że on jest jego ojcem była równie szalona jak to że w przyszłości będę miała szóstkę dzieci. Zresztą moje życie od kilku dni naprawdę było szalone więc nie ma co się dziwić.
Był najwyraźniej uradowany moim nagłym zainteresowaniem jego historią. Rozsiadł się naprzeciwko mnie.
- Liam to naprawdę nieobliczalny chłopak. Zmieniło go życie i ludzie z którymi zaczął się spotykać. W dodatku złamał obietnicę. Widzisz... - pochylił się lekko. - obiecał mi że nigdy się nie zakocha.
Zagryzłam wargę i zmrużyłam zmęczone i załzawione z bólu oczy.
- Dlaczego panu to obiecał?
- Nie chciałem by popełnił ten sam błąd co ja - odpowiedział. - Zakochałem się i - rozłożył ręcę - wszystko co dotąd miałem odeszło bo ta jedna kobieta zawróciła mi w głowie i zabrała jasność myślenia.
Więził mnie tutaj i przyszedł pogawędzić.
- Już pan jej nie kocha? - spytałam szeptem.
Chwilę milczał, nie spuszczając ze mnie badawczego wzroku.
- Odeszła ode mnie - odpowiedział szeptem.
- Dlaczego?
Choć wyraźnie mnie irytował coś w jego zachowaniu a raczej osobowości powodowało że jednak widziałam że gdzieś w środku był zupełnie inny. Być może nie tak cudowny, ciepły i troskliwy jak Liam ale jednak...
- Koniec - uciął, wyraźnie poirytowany.
I bum! Trafiłam na jego czuły punkt szybciej niż myślałam.
- Odeszła od pana bo przekonała się jaki pan jest naprawdę? - zaczęłam, obdarzając go równie badawczym spojrzeniem jak on mnie wcześniej. - Czy może chodzi o coś zupełnie innego?
Wstał coraz to bardziej rozzłoszczony. Zaciskał mocno wargi.
- A pański syn? - ciągnęłam, a nagły przypływ gorąca na samą myśl o Liamie spowodował że dostałam odrobinę większej dawki energii - jak i odwagi. - Czy odszedł tak samo jak pańska żona?
Milczał, łapiąc się już za klamkę.
- Niech pan zaczeka.
Powoli - bardzo powoli - się odwrócił.
- Dlaczego pan mnie tu więzi? - spytałam.
Westchnął ociężale.
- Nie mam wyjścia.
- W czym ja panu pomogę?! - ryknęłam ale on już wyszedł, zatrzaskując za sobą drzwi.
To koniec? Czy ani zamierzają mnie tutaj zamordować? W sumie... mało brakowało...
***
Kilka kilometrów dalej, dom, Francja.
Stanął w progu drzwi, uważnie przyglądając się swoim ostrym pazurom. Wlepił palce w guziczek a w domu rozdźwięczał dzwonek.
Drzwi otworzyły się a w nich stanął wysoki, chudy chłopaczek z lokami. Uśmiech rozświetlił mu twarz.
- Wejdź, Gabrielu, wejdź. - powitał kumpla, klepiąc go po plecach i wpuszczając do gustownego i pięknego domu.
Ruszyli w stronę salonu - ciemnego i tajemniczego. Rozsiedli się na kremowej kanapie.
- Co cię do mnie sprowadza? - spytał lokowany chłopak, rozsiadając się wygodniej na kanapie i układając na stole swoje długie nogi.
- Musimy wejść do akcji, Harry - odpowiedział tamten, nie spuszczając wzroku ze swoich ostrych pazurów. - Czas leci, a oni ją złapali.
Niejaki Harry pokiwał swoją czupryną i westchnął teatralnie.
- Tak, wiem, wiem. Jak ona się nazywała? - spytał cicho, a potem klepnąwszy się w czoło, rzucił: - Victorie. Piękna jest.
Gabriel chrząknął.
- I ma chłopaka.
- Liam. - rzucił jadowicie Harry, patrząc tępo przed siebie. Zaczęła w nim buzować złość. - Pamiętam z nim pewnie starcie... To było tyle lat temu.
Zapanowała cisza.
- Dokładnie dwa lata temu - wymamrotał Gabriel, i w końcu spuścił wzrok ze swoich pazurów. - Ciekawe czy teraz jest równie nieobliczalny co wtedy.
Harry zaśmiał się zimno.
- Pewnie jest jeszcze gorszy! - zacisnął pięści. - I próbuje omamić Victorie... - nagle zamilkł i spojrzał błyszczącymi oczami na swojego kumpla. - Wiesz gdzie ją trzymają?
- Oczywiście - odpowiedział tamten, wyraźnie z siebie zadowolony. - I wiem nawet kto ją więzi.
Harry nagle się zamyślił.
- Antonio?
Gabriel kiwnął głową.
- Dwóch nieobliczalnych dupków - zaśmiał się sztucznie Harry i wstał. - Chodź, pokażmy im na co nas stać.
- Nie rozumiem.
- Ty nigdy niczego nie rozumiesz - odparł jadowicie tamten. - To ja uratuję tą ślicznotkę. Nie Liam.
Obydwoje czuli buzującą w nich adrenalinę. Zaczęli działać od razu. Wsiedli do swojego czarnego porsche i zaczęli pędzić nią szybciej niż jaguar... I nim się obejrzeli już parkowali przed starą posiadłością Payne'ów.
***
Czarna puma przemierzała las, tropiąc. Czuła że jest już blisko celu. Mógł się tego spodziewać... Liam zmienił się z powrotem w człowieka i nie mógł ukryć złości. Wiedział że jego ojciec jest zdolny do wszystkiego. Nie sądził jednak że zrealizuje ich plan w sposób tak brutalny. Czuł wielką tesknotę za Vicky. Ciągle przypominał sobie smak jej ust i jej słodki - przesłodki - zapach. To pozwalało mu utrzymać trzeźwość myślenia.
Jedyne o czym teraz myślał to żeby ją stamtąd wynieść - widział już przez drzewa stary, opuszczony dom. A potem musiał porządnie policzyć się ze swoim ojcem.
***
Zdrzemknęłam się, czując coraz większe osłabienie. W dodatku zaczęła mnie boleć głowa. Miałam sucho w ustach i brakowało mi powoli powietrza. Małe okienko było szczelnie zamknięte choć wydawało mi się że przed zaśnięciem było otwarte.
Wtem usłyszałam kroki. Cząstka nadzieji nagle pojawiła się we mnie, napełniając mnie całą.
Drzwi otworzyły się a w nich stanął chłopak. Miał loki i był wysoki. Podszedł do mnie i z lekkim uśmiechem, szepnął:
- Wreszcie Cię znalazłem.
- Kim jesteś? - spytałam cicho.
Pogłaskał mnie po policzku, a ja wzdrygnęłam się (standardowo).
- Harry - odszepnął i jednym zwinnym ruchem wyrwał łańcuchy. - Zapamiętaj to imię, złotko.
Wziął mnie na ręce. Pachniał cygarami i miętą.
Szedł, trzymając mnie w ramionach. Cieszyłam się że ktoś mnie uratował. Coś w tym chłopaku kazało mi mu zaufać.
- Liam - szepnęłam bezradnie. - Zabierz mnie do Liama.
I zapadłam w kojącą ciemność.
--------------------------
Moim zdaniem rozdział nie jest fajny. Nie wyszedł tak jak chciałam no ale trudno. Poczekam na wasze opinie. :)
No i standardowo wam dziękuję za komentarze! Uszczęśliwiają mnie! Kocham was normalnie! :*
A no i powiedzcie czy podoba wam się pomysł z włączeniem do akcji Harry'ego? :)
A no i powiedzcie czy podoba wam się pomysł z włączeniem do akcji Harry'ego? :)
Jacie jaki Świetny :D
OdpowiedzUsuńuwierz, że jest fajny :) orajuśku jak on mógł ją tak potraktować ;/ biedna Victorie :c szkoda mi jej. czekam na nn :D
OdpowiedzUsuńFajny rozdział z niecierpliwością czekam na następny. <3
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://1d-zakazanamilosc.blogspot.com/
boski rozdział ;)
OdpowiedzUsuńzapraszam na 18 :p
cudowne ! ;*
OdpowiedzUsuńa co do Harry'ego , to wolałabym, żeby go nie było ;D
i niech ona wróci do Liama ;]
pozdrawiam . xoxo .
No jasne .! : D
OdpowiedzUsuńwrr. Harry wybawca, ale wolałabym, aby był to Liam . ! o_-
Rozdział się podoba jak zwykle i czekam na kolejny .
Pozdrawiam . xx
Świetny :D
OdpowiedzUsuńMyślałam, że to Liam ją uratuje -,- No cóż, ale może być też Harry xD
Czekam na nexta ;D
Rozdział jak zawsze cudowny ♥
OdpowiedzUsuńPodobają mi się wszystkie twoje pomysły,
więc oczywiście włączenie Harrego do akcji jest świetne!
Czekam na nexta i jak zwykle zapraszam do mnie :D
Pozdrawiam, Nialler <3
Coś mi tu Harry nie pasuje. ale to moje głopia wyobraźnia xDD
OdpowiedzUsuńi tak jest boski <3
super blog , zapraszam do mnie . obserwujemy ? :)
OdpowiedzUsuńhmmm... ciekawi mnie do jakiego starcia doszło między Harrym a Liamem.
OdpowiedzUsuńwłączenie Hazzy do opowiadania nie było złym pomysłem tak szczerze mówiąc... Jest już Harry, Zayn i Liam. Reszta też bedzie?
i co to za plan? ten Antonia i Liama...
ahh... męczące jest czekanie na następny rozdział. pisz go szybko ; D
http://buubsonlove.blogspot.com/
fajn y czekam na nexta . ; * ; )
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie , właśnie dodałam 13 rozdział .
http://onedirectioninmyheart.blogspot.com/
No no no! Widzę, że pojawiają się nowe postacie! Boże to jest po prostu cudowne to co te opowiadania robią ze mną ;)
OdpowiedzUsuńDziewczyno to jest zajebiste ;)
A zwłaszcza ten rozdział ;)
Już zabieram się za czytanie następnego ;)
http://onedirectioninmyheart.blogspot.com/2012/07/rozdzia-14.html
OdpowiedzUsuńzapraszam na 14 juz rozdzial . ; *
Hazza już jest! Fuck Yeah! :P
OdpowiedzUsuń