Nieprzespana noc spowodowała że nad ranem wyszłam z łóżka z
ponurym humorem, ciągle ziewając. Wzięłam orzeźwiający prysznic i zeszłam na dół do kuchni gdzie
zastałam babcię.
- Witaj wnuczko – rzuciła. – Nie pojawiłaś się wczoraj na
obiedzie.
Milczałam. Przed oczami stanął mi nagłówek z gazety, którą
wczoraj znalazłam. Przymknęłam powieki bo fala wspomnień zalała mnie z
dwukrotną siłą. Patrick leżący na mnie, ściskający moje dłonie, składający na
moim ciele chłodne pocałunki. Moje łzy, krzyk. I potem ten nagły błysk światła…
Ogień. Wszędzie był ogień.
- VICTORIE!
Wyprostowałam się pospiesznie i spojrzałam na swoją babcię.
Mocno ściskałam pięści, wbijając sobie paznokcie w dłonie. Zagryzłam nerwowo
wargę, klnąc siebie w duchu że dałam się ponieść aż takim szczegółowym
wspomnieniom.
- Spójrz na mnie.
Nie uczyniłam jednak tego. Pospiesznie wstałam aż krzesło z
hukiem upadło na podłogę. Wybiegłam z kuchni i wskakujący po dwa schodki w
końcu znalazłam się w swoim pokoju.
- Idiotka z Ciebie – szepnęłam sama do siebie i zsunęłam się
po drzwiach na podłogę, nie zapominając przekręcić kluczyka w drzwiach.
Obiecałam sobie że nie dam się ponieść emocjom. Obiecałam
sobie że nie będę o tym rozmyślać. Jednak… coś we mnie pękło. Ta tama którą
zbudowałam zburzyła się.
Schowałam twarz w dłoniach i przez kilka minut dochodziłam do
siebie jednak tym razem już nie płakałam.
Z dobre dziesięć minut później wstałam i po cichu wyszłam na
korytarz, kierując się do łazienki. Umyłam twarz i rozczesałam poplątane włosy
zostawiając je rozpuszczone.
Chcąc się jakoś uwolnić z czterech ścian postanowiłam wyjść
na spacer. Świeże powietrze z pewnością pomoże mi ułożyć myśli i jakoś zebrać
się w sobie.
Zeszłam na dół do kuchni. Babcia siedziała samotnie przy
stole zajadając się tostami z dżemem.
- Babciu?
Uniosła wzrok.
Czułam że należą jej się przeprosiny. Pomimo tego iż czasem
była wkurzająca i staroświecka była moją babcią. Babcią która odkąd się tutaj
pojawiłam nie wypytywała mnie o to zdarzenie. Prócz tej gazety zdawałoby się w
ogóle że dla niej nic takiego się nie stało. Prócz tego przygarnęła mnie do
siebie, jednocześnie uwalniając od moich rodziców którzy odkąd TO się zdarzyło oddalili
się ode mnie, stając się dla mnie obcy.
- Ja… przepraszam – mruknęłam, spuszczając głowę. – Po prostu
mam dzisiaj zły humor.
- W porządku – odparła natychmiast babcia a na jej wargach
zakwitł blady uśmiech.
W duchu odetchnęłam z niejaką ulgą.
- Czy mogłabym się wybrać na spacer? – spytałam. – Potrzebuję
świeżego powietrza.
Mojej babci ten pomysł musiał się wyjątkowo spodobać. Kiwnęła
ochoczo głową z błyszczącymi oczami. Zanim jednak wyszłam dała mi dwa tosty z
nutellą.
***
Wałęsałam się uliczkami niedaleko domu babci, zjadając w końcu
ostatni kęs tosta. Oblizałam ze smakiem wargi i dopiero teraz zdałam sobie
sprawę że w dżinsach które dzisiaj ubrałam miałam w kieszeni trochę pieniędzy.
Zdecydowałam się pójść na miasto i kupić sobie gorącą czekoladę która z
pewnością mnie podniesie na duchu.
Szłam w milczeniu, zagryzając wargę.
Pierwsze co powinnam zrobić to przestać się tym wszystkim
zadręczać. Powinnam zapomnieć. Najgorsze było to że zapomnienie tego było jak zapomnienie
jazdy na rowerze – niemożliwe.
W końcu dotarłam na miejsce. Wciąż pogrążona w myślach
ruszyłam by przejść przez ulicę.
Wtedy to usłyszałam. Ciche mruczenie kota. Rozejrzałam się
zagubiona – nie zdając sobie sprawy że stoję na środku ulicy – i ujrzałam kota…
Płonącego kota.
Z mojego gardła wydobył się przerażający krzyk. Stałam
sparaliżowana wpatrując się w niego. Jego czarne jak węgiel oczy wpatrywały się
we mnie z błyskami. To on tak mruczał – siedział i mruczał. Wyglądał na
zwykłego kota lecz zamiast sierści miał płomyki ognia które falowały na
wszystkie strony. Kot miauknął głośniej i wstał kierując się w moją stronę.
Wtedy do moich uszu dotarło głośnie trąbienie auta.
Spojrzałam w lewo gdzie auto z ogromną prędkością jechało wprost… na mnie.
Czułam jak buzująca we mnie adrenalina wzrasta z każdą
kolejną sekundą. Byłam tak wystraszona widokiem auta jadącego wprost na mnie i
płonącego kota który zmierzał w mą stronę wciąż uważnie się we mnie wpatrując,
że nie byłam nic w stanie zrobić.
Ponownie krzyknęłam czując że serce wali mi jak młot. Pot
spływał mi po czole.
Zdaje się że powinnam się ruszyć. Skoczyć w bok. Jednak nogi
miałam jak z waty…
Za dwie sekundy będę martwa.
Ta myśl poraziła mnie tak mocno że jeszcze bardziej wrosłam w
ziemię. Nie zdołałam nawet pomyśleć o swoim życiu, przebiec szybko przez nie w
myślach, po prostu zamknęłam oczy.
I wtedy poczułam jak lecę a potem upadam na coś twardego.
Przez całe sparaliżowane ciało przeszedł ból nie do zniesienia.
- Nic Ci nie jest? – spytał mnie jakiś męski głos.
Umarłam?
Czułam się tak fatalnie że nie zdołałam nawet otworzyć ust. W
moich myślach ponownie stanął płonący kot.
Czy miałam zwidy? Czy traciłam powoli rozum? Czy… wariowałam?
- Błagam Cię, odezwij się – poprosił ten sam głos.
Otworzyłam oczy i natychmiast je zmrużyłam gdy poraziło mnie
jasne światło. Ponowiłam próbę i światło poraziło mnie już o wiele mniej.
Moim oczom ukazała się twarz chłopaka. Przystojnego, młodego
chłopaka. Zaniepokojonego chłopaka. Miał brązowe włosy, czekoladowe oczy i znamię
na szyi.
- W porządku?
- Nie. – odpowiedziałam tak cicho że nie wiem czy mnie
usłyszał.
I wtedy podniosłam się szybko (nie zważając na ból który
ogarnął całe moje ciało) i spojrzałam w miejsce gdzie stał wcześniej płonący
kot.
Wciąż tam był. Miauczał a jego wzrok wciąż był we mnie
utkwiony.
- Widzisz go?! – spytałam spanikowana wskazując chłopakowi
kota.
Zerknęłam na niego by sprawdzić jego reakcję. On jednak
zmarszczył czoło i wpatrywał się we skazane przeze mnie miejsce bez żadnego
szoku.
Kot jednak wciąż tam był. Siedział nieruchomo.
- Niczego tam nie widzę – odpowiedział mi chłopak.
Przełknęłam głośno ślinę.
Moje najgorsze przypuszczenia się potwierdziły – wariowałam.
Za niedługo trafię do psychiatry.
Jęknęłam w duchu i schowałam twarz w dłoniach.
- Jak się czujesz?
Spojrzałam na chłopaka a wtedy ujrzałam na swoich dłoniach
krew. Otworzyłam szerzej oczy nieco przerażona tym widokiem i zmarszczywszy
czoło, przymknęłam powieki.
- Krwawię? – spytałam chłopaka szeptem.
- Tak – odpowiedział z niechęcią. Wtedy urwał kawałek swojej
koszulki i zanim zdążyłam go przerażona spytać ‘'Co robisz?’’ on przyłożył
materiał do mojego czoła.
W tym czasie zerknęłam w bok ale płonący kot zniknął.
Podobnie jak moja nadzieja że wszystko będzie w porządku.
- Musisz się udać do szpitala – rzekł chłopak. – A tak a
propos: Jestem Liam.
Czułam piekący ból na czole więc zmarszczywszy czoło,
szepnęłam:
- Victorie.
- Mało brakowało abyś dzisiaj zginęła, Victorie – mruknął,
patrząc mi głęboko w oczy. Coś się stało… Gdy przez te zaledwie trzy sekundy
jego spojrzenie spotkało się z moim coś w moim żołądku wywróciło się do góry
nogami.
W końcu wyrzucił materiał swojej koszulki – poplamiony krwią –
do pobliskiego kosza. Gdy wrócił podał mi dłoń i pomógł wstać z chodnika.
Dżinsy były brudne i było widać ślady krwi. Pewnie moje
kolana też ucierpiały.
Lepsze to niż śmierć, czyż nie?
- Dziękuję za uratowanie mi życia – powiedziałam do
niejakiego Liama a ten uśmiechnął się w odpowiedzi. Było czuć od niego takie
szczęście i energię że nie sposób się przy tym człowieku rozpogodzić.
Zaproponował mi gorącą czekoladę (czy on nie czyta w moich
myślach?) więc zgodziłam się w ramach rewanżu i razem weszliśmy do najbliższej
kawiarni. Zajęliśmy swoje miejsca i natychmiast zamówiliśmy po kubkach gorącej
czekolady z bitą śmietaną.
- Dlaczego właściwie stałaś na środku jezdni? – zagadał Liam
gdy czekaliśmy na nasze zamówienie. Jego wzrok był we mnie utkwiony ale ja za
wszelką cenę uciekałam wzrokiem nie chcąc znowu zaznać tego dziwnego uczucia
gdy tylko nasze spojrzenia się spotykały.
- Ja… - zaczęłam ale przerwała mi chuda kelnerka, stawiając
przed nami nasze zamówienie. Pospiesznie owinęłam dłonie wokół kubka,
ogrzewając się i licząc że moje samopoczucie się jakoś poprawi. W dodatku
wyglądałam tragicznie – poplątane włosy, zaschnięta krew na czole, potargane i
brudne dżinsy. I nieliczne zadrapania. No i pominę fakt że już kompletnie
wariowałam, widząc jakiegoś płonącego kota przez którego o mało dzisiaj nie
zginęłam. Automatycznie spojrzałam przez okno na jezdnię ale płonącego kota tam
nie było.
Jak bardzo uderzyłam się w głowę?
Westchnęłam głośno i zerknęłam na Liama. Upijał łyk swojej
czekolady a bita śmietana zostawiła mu wąsy.
Na moje usta wpełzał delikatny uśmiech gdyż wyglądał tak
zabawnie.
Uniósł pytająco brwi, ale i tak się uśmiechnął.
- Masz… wąsy – wychrypiałam, spuszczając wzrok i próbując nie
wybuchnąć śmiechem jednak nie mogłam się powstrzymać.
Liam ze zmarszczonym czołem próbował wytrzeć bitą śmietanę
ale gdy tylko to zrobił ponownie upił łyk czekolady i wąsy powróciły.
Zaśmiałam się głośno a on się do mnie przyłączył.
Po raz pierwszy od kwietnia się zaśmiałam. Szczerze się
zaśmiałam. Siedziałam rozbawiona a Liam zaoferował się że zapłaci za nasze
napoje. Jednak stanowczo mu zabroniłam, płacąc za swoje.
Gdy wyszliśmy z kawiarni robiło się już ciemno. Nie
wiedziałam że tyle czasu minęło...
- Jeszcze raz dziękuje za wszystko – powiedziałam, stając
naprzeciwko chłopaka. On schował dłonie do kieszeni i nie spuszczał ze mnie wzroku.
– Naprawdę Ci dziękuje że mnie dzisiaj uratowałeś.
Uśmiechnął się delikatnie.
- Do usług – szepnął. – Mam nadzieję że się jeszcze kiedyś
spotkamy…
- Też mam taką nadzieję – odparłam, niewiele myśląc. Ale
prawda była taka że… naprawdę miałam taką nadzieję.
Posłał mi jeszcze jeden delikatny uśmiech i oboje ruszyliśmy
w przeciwne strony.
Ja zanim jednak zniknęłam za budynkiem spojrzałam na miejsce
gdzie ostatni raz widziałam płonącego kota. Nie było go już ale mnie sama myśl
o nim napawała solidnym strachem. Skrzywiłam się z niesmakiem i ruszyłam
pospiesznie do domu.
-----------------------
No i jest 2 rozdział. Chciałam serdecznie podziękować wszystkim za opinie w komentarzach. Jesteście wspaniali. Dziękuję. Mam nadzieję że spodoba wam się ten rozdział. Co prawda nie miało to być opowiadanie związane z 1D no ale nie mogłam się powstrzymać i po dawce cudownych zdjęć mojego ulubionego Liama musiałam go tutaj zamieścić. Liczę że się wam ten pomysł spodoba. :) Pozdrowionka! :*
oj yeah jestem pierwsza :P
OdpowiedzUsuńzajebista notk, nie moge się
doczekac nn :**
Dziękuję! :-*
UsuńNn już w następnym tygodniu! :)
kolejne świetne opowiadanie;) szybko pisz kolejne rozdziały, z chęcią sobie poczytam xd
OdpowiedzUsuńDziękuję! :-*
UsuńPiszę, piszę! :)
jakie to jest zajebiste!
OdpowiedzUsuńLiam uratował jej życie? Szczerze ? Myślałam,że to będzie Zayn , ale po opisie wiedziałam już , że to nie będzie on. Cos czuję,że Liam zawróci jej w głowie.
Jesteś wspaniała ;*
nie mogę po prostu tego opisać jak doskonale piszesz. Cieszę się,że wplotłas w opowiadanie 1D. Od razu chce sie czytać . Serio ;)
uwielbiam cię i jeśli możesz to nadal informuj mnie o nowych rozdziałach . Pozdrawiam i wpadaj do mnie ;) ; *
Bardzo Ci dziękuję! :-*
UsuńNo i cieszy mnie fakt że pomysł z wplątaniem 1D wam się podoba! :)
Oczywiście będę informować o nowych rozdziałach i już do Ciebie wpadam! :)
Świetne !! ja też myślałam że to Zayn a tu jednak Li :D słodko boję się o psychikę Victori :(
OdpowiedzUsuńzapraszam na 9 rozdział - http://one-direction-mydream.blogspot.com/2012/07/rozdzia-9.html
No jednak Li! :)
UsuńDziękuję za miłe słowa! :-*
Już zaglądam!
ZAJEBISTY ROZDZIAŁ.') DAWAJ NASTĘPNY ROZDZIAŁ;[D
OdpowiedzUsuńZAPRASZAM DO MNIE; http://darcyopowiadanie.blogspot.com
Dziękuję! :-*
UsuńJuż niedługo wstawię! :)
I już zaglądam!
cudowne ! ;**
OdpowiedzUsuńnie mogę się doczekać następnego ;)
i dobrze, że jest to z 1D . ;3
i zapraszam do mnie ;D
Dziękuję! Dziękuję! :-*
UsuńI również do Ciebie zaglądam! :)
Płonący kot. Może to on połączy bohaterkę z Liamem? Czekam na następne rozdziały.
OdpowiedzUsuńJeśli byś mogła informuj mnie o nich i oczywiście zapraszam do czytania mojego opowiadania także o 1D : http://niallerx3.blogspot.com
Nic zdradzić nie mogę! :x :) Główkujcie a wszystko wkrótce wyjdzie w następnych rozdziałach :)
UsuńOczywiście będę informować o nowych rozdziałach (zawsze to robię!).
Już zaglądam poczytać. ^_^
No widzę, że się rozkręca.. ciekawe co dalej. Możesz informować ;p
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie http://bullshitbby.blogspot.com/
Liam ją uratował! So sweet! <3
OdpowiedzUsuń:) :*
UsuńGenialne . : >
OdpowiedzUsuń